niedziela, 22 sierpnia 2010

Muzyczne rozkosze - #1

To chyba najlepsze rozwiązanie - płytowe nabytki będę opisywał w cyklu Muzyczne rozkosze (wiadomo przecież, że nowe płyty potrafią zrobić dobrze na słuch i różne inne zmysły), zamiast za każdym razem zastanawiać się nad odpowiednim tytułem posta. A że akurat pojawiło się kilka nowych sztuk...


Najpierw dwie składanki, na które polowałem od bardzo dawna. Obydwie trafiłem na Allegro - nówki w folii, więc cieszy tym bardziej. Tower Of Song to przepiękny hołd oddany Leonardowi Cohenowi. Płyta ukazała się w 1995 roku i jest fajnie różnorodna. Najostrzej, o dziwo, wypada na niej Elton John i jego interpretacja I'm Your Man. Jest też trochę folku (Sting & The Chieftans) i zupełnie sporo interpretacji w stylu country (ale takich spokojnych balladowych, więc aż tak nie razi, bo przyznam, że za tym gatunkiem nie przepadam) - w ten nurt wpisał się nawet Billy Joel. Piosenki Cohena nagrali też m.in. Bono, Tori Amos, Peter Gabriel i Suzanne Vega. No i, jakże by inaczej - Martin Gore. Oczywiście jego wersja Coming Back To You to wisienka na tym cohenowym torcie.
Druga składanka to soundtrack z filmu Until The End Of The World Wima Wendersa (rok 1991). Co tu dużo pisać - rewelacja! Specjalnie do tego filmu piosenki stworzyli m.in. Talking Heads, Neneh Cherry, Lou Reed, Can, R.E.M., Nick Cave & The Bad Seeds, U2, Julee Cruise i paru innych wykonawców. No i, jakże by inaczej - Depeche Mode. :) Niebawem jesień - płyta w sam raz na coraz dłuższe wieczory.


Niedawno pisałem o Castle Party. Nie sposób przyjechać stamtąd bez zakupów. Za każdym razem kupuję w Bolkowie festiwalową składankę. Dzięki temu wiem, kiedy byłem na CP. A i same składanki są dość przyjemne, choć mam do nich jedną, zasadniczą uwagę. W zestawie utworów często brakuje istotnych wykonawców - zwłaszcza headlinerów. W tym roku na Castle Party 2010 zabrakło i And One, i Behemota. A gdzie The Cassandra Complex? Jasne - chodzi zapewne o prawa autorskie i brak zgody macierzystych wytwórni. A może zgody są, ale organizatorom szkoda kasy? Nie wiem, ale byłbym skłonny zapłacić za bolkowskie składanki więcej, byle mieć na krążku pełen zestaw wykonawców.
Wśród stoisk na CP to najobficiej zaopatrzone mają Niemcy ze straganu w końcu małego, zamkowego dziedzińca. Tym razem wypatrzyłem u nich singla Stupidity zespołu Pankow. Radość moja była przeogromna, bo przyznam, do tej pory nie miałem nic na CD tego włosko-niemieckiego zespołu, zaliczanego do klasyki ebm/industrial. Dźwięki - palce lizać!

2 komentarze: