poniedziałek, 29 czerwca 2009

Wideo promo

Dziś krótko. Jeśli coś mało składnie będzie to: przyznaję piłem - przepraszam pardon (z czego to cytat?). Imieninki wypadły mi akurat 29 czerwca w tym roku. Przy okazji - wszystkim znajomym Pawłom i Piotrom z okazji ich święta tradycyjne "skocz do sklepu po następną" przesyła pamiętający imiennik (od bierzmowania mam Paweł, więc nie ma tu lipy, że Pawłom nie mogę życzyć jako ich imiennik).

Gdy pisałem o wyjeździe z kumplami nad jezioro zapowiadałem garść filmów. W ferworze wypoczynku skręciliśmy to i owo, więc od czasu do czasu coś wrzucimy na Youtube'a. Na ten przykład powstało kilka nowelek w zamyśle przeznaczonych do promowania bloga Pik i Robi. Oto pierwsza z nich. Cola, popcorn i oglądamy:



Osobom wybierającym się na Open'era do Gdyni polecam odszukanie stoiska promocyjnego Łodzi. Na odwiedzających czeka wiele atrakcji, w tym... A, to niespodzianka, ale po darmowych fliperach, które objechały pół Polski promując nasze starania o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku nadszedł czas na pokazanie czegoś nowego. Poza tym jak zwykle ciała zmęczone oczekiwaniem na kolejnych artystów będzie można złożyć na wygodnych pufach. I zaproszenia na łódzkie imprezy festiwalowe będą (na festiwal komiksu też).

sobota, 27 czerwca 2009

Książeczka


Zostałem zaskoczony. Ale zacznijmy od początku. Co najmniej 10 lat temu, a może i więcej, zapewne w Łodzi, ale nie wykluczone, że w Warszawie, sprzedałem do antykwariatu (a może komuś na giełdzie na komiksowym festiwalu) książeczkę Gucio i Cezar tam gdzie pieprz rośnie. I co? I od dwóch dni znowu jestem posiadaczem tej książeczki. Znajomy wypatrzył ją gdzieś i postanowił sprawić mi niespodziankę (dzięki Zbyszku!). Mógł przypuszczać, że Butenkowe dzieło było moją własnością, bo centralnie na okładce napisałem "Kasiński Piotr Klasa IIb" (i to by się zgadzało, bo w roku wydania tego egzemplarza, czyli w 1980, rzeczywiście chodziłem do IIb). Książeczkę przejmą do swojej biblioteczki dzieci.


Czwarta edycja City Stories w toku. Nie towarzyszę uczestnikom bez przerwy i dziś spotkałem ich jedynie w Pasażu Schillera, na anonsowanej w poprzednim wpisie imprezie Art Dystrykt. Panowie widoczni na zdjęciu to Daniel Baum i Daniel Gembus. Przy sztalugach rysowali też pozostali twórcy zaangażowani w projekt. A Art Dystrykt, przynajmniej przez ten moment, kiedy go obserwowałem, okazał się całkiem fajną inicjatywą. Bo i nowe murale w pasażu się pojawiły, posadzono sporo roślin, a każdy mógł dać się sfotografować i zostać twarzą starań Łodzi o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku (efekty fotografowania mają być przedstawione we wrześniu). Ja i moje dziecię żeńskiego rodzaju także daliśmy się złapać obiektywem. I teraz cierpliwie poczekamy na te wrześniowe plakaty.

piątek, 26 czerwca 2009

City Stories 4

Wczoraj pojawili się w Łodzi Włosi. Przybyli w bardzo konkretnym celu - wykorzystania swoich umiejętności do stworzenia komiksów. Ruszyła bowiem czwarta edycja międzynarodowego projektu komiksowego City Stories (strona działa i pełna jest komiksów do przeczytania on-line). Oczywiście, tak jak do tej pory, wspólnie z artystami z zagranicy opowieści obrazkowe o Łodzi będzie tworzyła reprezentacja z Polski.


Z Italii przybyli do nas dwaj rysownicy: Armando Rossi i Michele Petrucci. Obrazki tego pierwszego można zobaczyć tutaj, a drugiego - tutaj. Armando poznaliśmy już wcześniej, podczas zeszłorocznego pobytu na festiwalu w Lucce, podobnie jak scenarzystkę Susannę Raule (która dobije do ekipy jutro). Włoski skład uzupełnia pisarka i scenarzystka Carolina Cutolo (autorka książki o wdzięcznym tytule Pornoromantica, w której dzieje się podobno bardzo wiele) - na zdjęciu na pierwszym planie, w tle tłumaczka Magda Sadowska.


Reprezentacja Polski składa się z pięciu zawodników, w większości łodziaków. W kadrze powołanej przez pomysłodawcę City Stories Adama "Mamuta" Radonia znaleźli się: Wojtek Prokop, Michał Janusik, Jakub Matys (laureat zeszłorocznej edycji konkursu na krótką formę komiksową przy naszym festiwalu komiksu), Daniel Gembus oraz Daniel Baum (tych dwóch ostatnich nie ma na zdjęciu). Nad tym, aby CS przebiegło sprawnie czuwa niezmordowana Ewa Stępień z eMeFKowej ekipy. Po zeszłorocznej Rekonstrukcji tym razem komiksiarze zmierzą się z przyszłością Łodzi.


Zmieniając temat przyznam, że śmierć Króla Popu mocno mnie zaskoczyła. Niedowierzając telewizyjnym newsom śledziłem je do prawie 2:00 w nocy. Miłośnikiem muzyki Jacksona (a zwłaszcza tej do krążka Bad włącznie) pozostanę na zawsze. Tak jak i jego klipów oraz tańca. Różnie można myśleć o nim jako o człowieku (mnie to akurat zupełnie nie obchodzi), ale to co zrobił dla muzyki pop jest nie do przecenienia.

I jeszcze drobna zapowiedź - jutro, czyli w sobotę 27 czerwca w Pasażu Schillera o godz. 12.00 rozpocznie się pierwsza edycja imprezy Art Dystrykt. W programie m.in. działania z zakresu street artu i guerrilla gardening (ogrodniczej partyzantki), performance oraz występ Le Visage (solowego projektu jednego z członków łódzko-wrocławskiej formacji Kamp!). Można tam też będzie spotkać uczestników... City Stories. Więcej o imprezie tutaj.

czwartek, 25 czerwca 2009

Clint & Matthew


Wakacje z Clintem Eastwoodem się zapowiadają. To mój numero uno, jeśli chodzi o film (mam nawet wypasiony album o Clincie, który przywiozłem sobie z zagranicy, bo w Polsce niewiele jest literatury na jego temat - chyba tylko biografia pióra Douglasa Thompsona i tomik z serii Movie Icons), a powody do radości są dwa. Po pierwsze TVN rozpoczął wczoraj cotygodniowe spotkania z Eastwoodem. Na pierwszy rzut poszedł obraz Lina z 1984 roku. Oceniać filmu nie będę, bo w przypadku Eastwooda jestem bezkrytyczny (mam tak też w przypadku kilku innych artystów, nie tylko filmowych). Ciekawostka jest za to taka, że w Linie swoją pierwszą rolę zagrała córka mistrza - Alison. Lat miała wtedy 12. Drugą ciekawostką jest natomiast fakt, że w ubiegłym roku w Łodzi wystąpił ze swoim jazzowym zespołem grający na basie Kyle Eastwood. Plotkowało się nawet o tym, że na koncert syna wybierze się ojciec, ale niestety, na plotkach się skończyło. Plotką nie jest natomiast drugi "eastwoodowy" powód do radości. Otóż za sprawą Edipresse trafiło dziś do kiosków Bez przebaczenia, rozpoczynając serię 20 filmów Clinta, które będą ukazywać się co 2 tygodnie z Przekrojem i Vivą. Co prawda zapowiadanego na 9 lipca Brudnego Harrego nie kupię, bo mam już wydanie dwupłytowe, ale następne Tylko dla orłów jak najbardziej.

I jeszcze kilka słów o sporcie. Bo się porobiło - Hiszpanie stracili 2 gole w meczu z USA, a że nie strzelili żadnego - nie awansowali do finału Pucharu Konfederacji. Dziś o krok od jeszcze większej sensacji byli piłkarze RPA. Brazylia, 5-krotny mistrz świata, zwycięskiego gola zdobyła dopiero kilka minut przed końcowym gwizdkiem. Mecz nie był porywający, uwagę moją zwróciła natomiast pewna prawidłowość. Otóż za każdym razem, gdy do piłki dochodził jedyny w drużynie RPA biały zawodnik, publiczność zaczynała buczeć (tym, którzy nie wiedzą oznajmiam, że zawody odbywają się w RPA właśnie, czyli u gospodarzy najbliższych mistrzostw świata). Może nagrabił sobie u kibiców czymś innym niż kolor skóry... Otóż nie! Okazuje się, że fani "kopanej" z RPA tak lubią Matthew Bootha, że zawsze, gdy jest przy piłce krzyczą jego nazwisko. Brzmi to rzeczywiście jak buczenie, a jest wyrazem ogromnej sympatii dla niemal 2-metrowego obrońcy. Ot, ciekawostka.

wtorek, 23 czerwca 2009

Plakat i CdBong41


Mogłoby się wydawać, że organizatorzy Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier przysnęli i zapomnieli, że impreza już za trzy miesiące z niewielkim okładem. Nic bardziej mylnego. Owszem, realizujemy wiele innych, praco i czasochłonnych projektów, ale o MFKiG nie zapominamy. Na dowód - jeszcze nie ostateczny projekt plakatu. Kreska chyba łatwa do rozpoznania. Tomek dzielnie znosi nasze fochy kolorystyczne, ale chyba w tej akurat materii osiągnęliśmy wreszcie porozumienie. Poza tym rośnie nam lista gości zagranicznych - gdy ostatecznie ich potwierdzimy, na pewno nie omieszkamy poinformować. Przy okazji - festiwalowe logo rozbudował ubiegłoroczny laureat konkursu na krótką formę komiksową Kuba Matys.

Skoro już jesteśmy przy komiksie, to donoszę, że jutro, czyli 24 czerwca o godz. 18.00 w księgarni Mała Litera w Muzeum Sztuki na terenie Manufaktury (oczywiście w Łodzi) odbędzie się panel dyskusyjny Wątki żydowskie w komiksie. Udział zapowiedzieli Paweł Timofiejuk i Adam Gawęda. Ja będę robił za moderatora. Impreza w ramach Spotkań z Kulturą Żydowską.


I jeszcze odrobina muzoli. W sklepach można nabyć CdBong41, czyli Peace, czyli 47 już singel w karierze Depeche Mode. To drugi kawałek promujący Sounds Of The Universe. Po znakomitym Wrong wybór Peace wydaje się trochę dziwny. Choć na tle tego, co grają w radio (ogólnie rzecz biorąc) Peace jest utworem mocno się wyróżniającym, to nie wróżę mu kariery oraz tak dobrego przyjęcia, jak miało to miejsce w przypadku poprzednika. Remiksy na krążku LCdBong41 po pierwszym przesłuchaniu nie powalają. I pewnie już tego nie zrobią.

poniedziałek, 22 czerwca 2009

Pik i Robi


Pierwszy odcinek cyklu Pik i Robi ukazał się w marcu 2007 roku w miesięczniku Slajd wydawanym przez Wyższą Szkołę Humanistyczno-Ekonomiczną w Łodzi (od zupełnego niedawna Akademię H-E). Redakcja chciała poszerzyć formułę pisma o komiks, zarówno w warstwie tekstowej (od tamtej pory do dziś pisuję do Slajdu teksty ogólnorozwojowe w rubryce Karton), jak i obrazkowej. Do wypełnienia warstwy obrazkowej namówiłem mojego serdecznego przyjaciela Roberta Trojanowskiego. A że wcześniej wiele razy wykorzystywaliśmy swoje podobizny w komiksach, bardzo szybko obmyśliliśmy serię Pik i Robi. Propozycja spodobała się. Do stycznia 2008 roku ukazało się 10 odcinków cyklu (z przerwą w grudniu 2007). Współpracę zakończyliśmy z racji zmiany formuły Slajdu. Niedawno zaświtała nam w głowach myśl, aby odświeżyć serię i popracować nad kolejnymi odcinkami. Uruchomiliśmy bloga pikirobi.blogspot.com, na którym na razie pojawiają się archiwalia (w końcu nie wszyscy w 2007 roku czytali Slajd). Zapraszam do odwiedzania.


Anonsowany w poprzednim wpisie wyjazd z kumplami udał się znakomicie. Jak za starych dobrych czasów bawiliśmy się w robienie filmików, czego efekty niebawem, niebawem... Dobrze jedliśmy (no, może jednak nie zawsze, bo zgodnie z odwieczną tradycją wyjazdową połknęliśmy plastikową pizzę z mikrofali), nie odmawialiśmy sobie napojów, toczyliśmy zacięte boje w ping-ponga. Wiele złotówek zniknęło w czeluściach urządzeń typu piłkarzyki, bilard, symulatory jazdy tym i owym. Zostaliśmy pogromcami szafy grającej (poleciało trochę ciężkich kawałków ku zdumieniu lokalnej młodzieży, a mnie zszokowała obecność w repertuarze szafy grupy And One). Nie odmówiliśmy też sobie krajoznawczej wycieczki gokartami napędzanymi mięśniami nóg. Największym przebojem wyjazdu okazał się kawałek 2raumwohnung Sexy Girl (zupełnie nie wiedzieliśmy, że jest do tego taki klip!). Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić Księdza i RomkaWG, których zabrakło w Sielpii. Obydwaj bawili na weselu. I obydwaj są usprawiedliwieni, tym bardziej, że to Ksiądz się żenił.

środa, 17 czerwca 2009

Znaczki


Te znaczki to taki mój mały sukcesik. Plan był taki, aby ukazały się w 2007 roku na 50-lecie Tytusa, Romka i A'Tomka. Sęk w tym, że Polska Poczta przygotowuje plany emisyjne ze sporym wyprzedzeniem. Ponieważ nie wiedziałem, że z aż tak sporym, znaczki ukazały się dopiero z końcem maja tego roku. Oczywiście w głowie świta myśl, aby pójść za ciosem i powalczyć o innych klasycznych bohaterów komiksowych (a jeszcze później także o współczesnych). Chętnie zobaczyłbym znaczki z Kajkiem i Kokoszem, Kleksem czy Kudłaczkiem i Bąbelkiem (a później np. z Jeżem Jerzym). A że szlak został przez nasze Stowarzyszenie Twórców "Contur" (strona jeszcze w budowie, ale warto już zapamiętać adres) przetarty w znaczkowo-pocztowej materii, to kto wie...



Ostatni mój wypad do Berlina nie obył się bez wizyty w sklepie z krążkami CD. Jest kilka germańskich zespołów, które lubię. Wśród nich - 2raumwohnung. I to właśnie dwie płyty tego duetu trafiły na moją półkę (debiutancka Kommt zusammen z 2001 roku i In wirklich z 2002). Berlińczycy Inga Humpe i Tommi Eckart grają pop doprawiony odrobiną elektro. Pani śpiewa na ogół melancholijnie i po niemiecku. Muzyka jest dość oszczędnie zaaranżowana. Obok w miarę żwawych numerów trafiają się smutne ballady - dla każdego coś dobrego (wolę te żwawsze). Tandem wydał do tej pory 7 płyt - do kompletu brakuje mi jeszcze trzech, ale co się odwlecze, to nie uciecze.

Jutro znikam na cztery dni, by spotkać się z przyjaciółmi na corocznym wypadzie, nazywanym przez nas "męskim". Grupa niewielka, acz stała i trzymająca się razem od początku lat 90. (a może nawet i dłużej). Tym razem będzie nas pięciu - Goliat (spec od marketingu i eventów), Jacek (operator, autor nagradzanych filmów dokumentalnych, teledysków, reklam), Robi (rysownik, scenarzysta, autor słuchowisk radiowych, sztuk teatralnych i kreator reklam), Tomal (informatyk, poeta, pieśniarz i myśliciel) oraz moja skromna osoba. Grupa nasza lubi bawić się w robienie filmów, muzyki, komiksów etc., więc na łamach mojego bloga na pewno nie raz i nie dwa będę o niej pisał.

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Juror w Pacanowie


Po raz drugi z nieukrywaną radością przyjąłem zaproszenie do bycia jurorem w konkursie komiksowym dla dzieci, organizowanym przez Europejskie Centrum Bajki w Pacanowie. Było to kilka tygodni temu, zaś w miniony weekend nastąpiło oficjalne rozstrzygnięcie plastycznych zmagań młodych komiksiarzy. Z tego też powodu wspólnie z familią swą obrałem kierunek południowo-wschodni i udałem się w Kieleckie. Niezwykle deszczową sobotę spędziliśmy w mieście scyzoryków i dworca w kształcie UFO u kolegi mego Marka, z którym nie widziałem się prawdopodobnie od czasów wczesno-studenckich. Czas spędziliśmy niezwykle aktywnie, rozmawiając, spożywając pyszności (tu pozdrawiam Monikę!), opróżniając kielichy smakowitego wina, zabawiając Mańkę i Mańka (przebiegłe tchórzofretki) oraz tocząc krwawe pojedynki za pomocą konsoli. Ponieważ zostaliśmy zaproszeni do ponownych odwiedzin, nie będziemy specjalnie wzbraniać się przed realizacją tego pomysłu.

Wątek komiksowy realizowałem w niedzielę, już w Pacanowie, podczas 7. Festiwalu Kultury Dziecięcej. Pogoda na szczęście sprzyjała. W jury konkursu "Podróże Koziołka Matołka - Niemcy" zasiadłem wspólnie z Adamem Radoniem oraz Tomkiem Niewiadomskim. Czytanie komiksów przygotowanych przez dzieci (szkoła podstawowa) to niesamowita frajda - zwłaszcza, jeśli małoletni autorzy mocno puszczą wodze fantazji (w pamięci utkwił mi Matołek, który oszołomiony zderzeniem z lecącym balonem Baronem Munchhausenem, mamrotał "Mee... Meerkel"). Łódzką część jury reprezentowałem w Pacanowie ja, zaś część warszawska pojawiła się w całości pod postacią Tomka. Nie dość, że wręczyliśmy laureatom dyplomy, statuetki i pluszowe koziołki, to jeszcze Tomek poprowadził warsztaty komiksowe (patrz zdjęcie górne), które ostatecznie przekształciły się w miłą rozmowę z rodzicami na temat "Świata Młodych", polskiego komiksu kiedyś i teraz oraz rozwijania plastycznych uzdolnień u dzieci.



Drogę powrotną w kierunku północno-zachodnim umililiśmy sobie wizytą na zamku w Chęcinach oraz staniem w korku w okolicach Sulejowa.

piątek, 12 czerwca 2009

O mój Gorze!


Już się trochę otrząsnąłem i pozbierałem. Ależ to był koncert! Na berliński Stadion Olimpijski przyszło około 70 tys. ludzi. Z racji posiadania biletu na fan-zone stałem jakieś 12-15 metrów od sceny, więc widok miałem niezgorszy. Niemiecki porządek organizacyjny sprawił, że dotarłem tam bez najmniejszych przeszkód. Nikt się nie pchał, nikt nie zabierał kompaktowych aparatów foto (a pewnie niejeden wniósł i lustrzankę). Supporty w postaci M83 i Polarkreis 18 nie zrobiły na mnie szczególnego wrażenia. Ale ten drugi widać jest w Niemczech na topie, bo ludność miejscowa żywo reagowała na piosenki śpiewane przez odzianego w białe, obcisłe wdzianko falseta.

Depeszowskie intro zabrzmiało tuż przed 21.00. Zaczęli od In Chains. Z nowej płyty zagrali jeszcze Wrong, Hole To Feed, Come Back (ależ ten kawałek w wersji live kopie!) i Peace (ten też nabrał mocy), a Martin zaśpiewał Jezebel. Nie zabrakło koncertowych pewniaków - Walking In My Shoes (ze znakomitą projekcją z krukiem w roli głównej), I Feel You, Enjoy The Silence, Never Let Me Down Again (z tradycyjnym lasem machających rąk), A Question Of Time, In Your Room (świetne połączenie wersji albumowej z singlową) i Personal Jesus (także w odświeżonej wersji - rewelacja!). W It's No Good Gahan się machnął, więc będzie smaczek w zapisie audio koncertu (Live Here Now, tak jak przy poprzedniej trasie, wydaje z każdego występu oficjalny bootleg). Na pierwszych dwóch koncertach trasy, z nowej płyty grali jeszcze In Sympathy, ale w Berlinie zastąpili ten kawałek nieśmiertelnym Policy Of Truth. Trochę szkoda... Po za tym z głośników popłynęły (dźwięk żyleta - koncert nagłośniony niemal perfekcyjnie) Precious, A Question Of Lust (drugi z kawałków zaśpiewany przez Martina), Fly On The Windscreen, Stripped, Master & Servant (kapitalnie odświeżona wersja!) oraz Strangelove (z projekcją, na której jedna pani drugiej pani... ssie palec u nogi - wiem, że sporo osób jest zniesmaczonych tym filmikiem, a w Tel Avivie został on ocenzurowany. Mnie nie przeszkadza, bo niby dlaczego). Na finał chłopcy zaśpiewali w duecie Waiting For The Night. Dziewczęta ocierały łzy. W sumie 22 utwory. Na pamiątkę przywiozłem elegancki tourbook. I trochę zdjęć, acz aparat miałem nienajlepszy, więc i foty takie sobie. Do Berlina pojechałem w zorganizowanej grupie, którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiam, bo było niezwykle wesoło. Nie tracę nadziei, że DM wystąpi na tej trasie w Polandii, przynajmniej w jakiejś hali (może w nowej łódzkiej?) i jeszcze z jeden koncert zaliczę. Co serdecznie polecam nawet tym, którzy nie przepadają za DM - ich live to niezwykłe przeżycie. Popatrzcie zresztą sami:

wtorek, 9 czerwca 2009

Fluo numer 3

Nie powiem, trochę żałuję, że nie udało mi się dotrzeć do Krakowa na Selector Festival, który się był odbył w miniony weekend. Miałem chrapkę na Orbital. Trudno się mówi. W pewnym jednak sensie na imprezie byłem. Oto bowiem w jednym z trzech namiotów specjalnych rozgościła się na Selectorze Łódź. A dokładniej - trzecia edycja Fluo Session - wystawy sztuki fluorescencyjnej. Kto był, ten wie, na czym rzecz polega (może ktoś miał okazję obejrzeć dwie wcześniejsze edycje w Łodzi) - artyści przygotowują prace świecące w ultrafiolecie. Tym razem twórców było trzech - Sławomir Brzoska, Andrzej Miastkowski (Wspólnota Leeeżeć) i Tomasz Matuszak. W ramach wystawy działa się również promocja Łodzi jako Miasta Festiwali oraz kandydata do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku (wszystko także w stylu fluo!). Każdy mógł zasiąść na wygodnej pufie, obejrzeć album o Łodzi (znajoma twierdzi, że album znakomity), poczytać na fluo-ulotce informacje o najważniejszych łódzkich festiwalach, obejrzeć spoty promocyjne (przeplatane wideo Sławka Brzoski), a wiedzę uzupełnić u fluo-hostess. A że Fluo Session i stoisko promocyjne zrobili ludzie, z którymi na co dzień pracuję, więc czuję się odrobinę tak, jakbym na Selectorze był.

Tymczasem zaczynam przygotowania do szturmu na Berlin. Mam nadzieję, że nie zabiorą aparatu, że nie będzie padać, że nie pogniotą tourbooka i w ogóle, że będzie fajnie. Czwarty mój koncert DM (już... dopiero...?). Wyjazd za trzy godziny z groszem.

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Brat nie pali

W życiu nie zapaliłem papierosa - może to i dziwne, bo chyba znakomita większość choć raz zaciągnęła się dymkiem dla spróbowania. Mnie jakoś nigdy nie korciło, nie czułem potrzeby i w efekcie nie podkradłem ojcu fajek. Co innego mój serdeczny brat cioteczny, który przez wiele lat palił, że ho ho. Dużo palił. Aż przestał. I jest mu z tym tak dobrze, że postanowił podzielić się z innymi receptą na skuteczne zerwanie z nałogiem. W związku z tym, z nieukrywaną radością, polecam jego Nowy Smak Życia. Polecam go oczywiście palaczom. Ale też i niepalącym, którzy mam nadzieję, powiedzą o tym blogu innym palaczom. Bo przyznam, że z każdym miesiącem coraz trudniej jest mi się zmusić do pójścia do knajpy na piwo. Cuchnące papierosowym dymem ubrania są po wielokroć gorszym efektem pubowego pijaństwa niż poranne zmagania z tradycyjnym bólem głowy i brakiem ochoty na śniadanie. A na chodzenie do knajpy bez ubrania chyba się nie zdobędę. Więc im mniej palaczy, tym moje szaty bardziej uradowane.

Z aktualności - depeszowska niepewność przeradza się w coraz szerszy uśmiech. DM zagrało dziś w Lipsku (fani gorączkowo śledzili, co też się działo na koncercie po miesięcznej przerwie w tournee). W środę jestem więc w Berlinie! Poza tym - za nami eurowybory. Kandydat, na którego głosowałem pojedzie do Brukseli. Kto nie głosował, niech nie narzeka.

niedziela, 7 czerwca 2009

Kosmiczna niepewność i ŁąkiŁanda


Bilet kupiony wiele miesięcy temu, opłacony przejazd. Miało być pięknie, a jest niepewnie. Depeche Mode odwołało już 14 koncertów Tour Of The Universe (w tym warszawski, który miał się odbyć 23 maja, a na który z racji rodzinnych się nie wybierałem). Wybieram się za to 10 czerwca do Berlina. Jutro DM ma wystąpić w Lipsku - po raz pierwszy po przerwie spowodowanej chorobą wokalisty Davida Gahana. Wszyscy zainteresowani czekają więc na każdy najmniejszy przeciek z Lipska - czy budowana jest scena, czy nie odwołali rezerewacji w hotelu, czy firma ochroniarska nie dostała wolnego w dniu koncertu etc. Czekam i ja. Przy okazji przyznaję rację wielu niezadowolonym fanom. Ekipa DM nie popisuje się, jeśli chodzi o politykę informacyjną. W czasach, gdy czasami wręcz sekundy decydują o tym, kto pierwszy opublikuje newsa, dwa czy trzy suche komunikaty przez prawie miesiąc o odwołanych koncertach, to dość duża wstrzemięźliwość. Tym bardziej, że przed ukazaniem się Sounds Of The Universe, chociażby na Youtube DM bardzo regularnie zamieszczało filmy ze studia. Mam niemalejącą nadzieję, że w nocy z 9 na 10 czerwca wsiądę do Kolcowego autokaru i pojadę do stolicy RFN. Bo jesli nie, to... pójdę na koncert Lecha Janerki w Łodzi Kaliskiej.

I jeszcze muzyczna polecanka. Łąki Łan usłyszałem po raz pierwszy lat temu niemało, podczas koncertu towarzyszącego Międzynarodowemu Festiwalowi Komiksu w Łodzi. Potem tych koncertów było jeszcze kilka. Zapałałem miłością tak do muzyki, jak i scenicznej ekspersji oraz wizerunku grupy. Moje oddanie po raz kolejny zostało nagrodzone. Niedawno ukazała się druga płyta ŁŁ - ŁąkiŁanda. Skład lekko przetasowany (obecnie w kapeli: Paprodziad, Megamotyl, Bonk, Poń Kolny, Cokictokloc oraz Jeżus Marian), ale to bez wątpienia stare dobre disco z pola. Płyta lepiej wyprodukowana niż debiut, bogatsza aranżacyjnie, jest postęp. Miłośnikom rytmu funk, trawiastych tekstów i lekkiego wariactwa polecam bez zahamowań.

piątek, 5 czerwca 2009

Witając polecam



W kwietniu minęło 20 lat od momentu, gdy kupiłem w kiosku "Świat Młodych" i na jego łamach znalazłem swój pierwszy opublikowany tekst (po latach dowiedziałem się, że wywołał on niemałe zamieszanie, które nie dla wszystkich zakończyło się szczęśliwie). Lat miałem wtedy 16 i pół, uczęszczałem do klasy drugiej sprofilowanej humanistycznie w jedynym wówczas w Ostrołęce liceum kształcącym ogólnie. I tak na to 20-lecie przygody z mediami drukowanymi, z którymi w pewnej mierze się rozstałem, postanowiłem od czasu do czasu coś nasmarować. Tym bardziej, że mimo uczucia lekkiego zmęczenia dziennikarską przygodą, klawiatura ciągle mnie świerzbi. Będę polecał (głównie muzycznie i komiksowo), z czymś się nie zgadzał bądź coś popierał, informował, wspominał, opisywał, może nawet komentował, etc.

Na dobry początek polecę polecieć. Nie za daleko, bo do galerii "Pod Napięciem" (Politechnika Łódzka, ul. Stefanowskiego 18/22, budynek A10). Wiszą tam grafiki Pawła Kwiatkowskiego, mojego serdecznego druha, który w tegorocznym konkursie im. Strzemińskiego (biorą w nim udział studenci łódzkiej ASP) zgarnął aż cztery nagrody. Robimy sobie z Pawłem od czasu do czasu wspólnie komiksy, chodzimy na depeszowskie imprezy lub najzwyczajniej w świecie pijemy piwko. Polecam uwadze tego twórcę, bo potencjał ma ogromny i na pewno jeszcze nie raz o nim usłyszymy.