sobota, 27 stycznia 2018

Muzyczne rozkosze #31: książki o Depeche Mode

Zbliżają się kolejne koncerty Depeche Mode w Polsce. Z tej okazji postanowiłem spróbować uporządkować książki o tym zespole wydane w języku polskim. Nie ukazało się ich jakoś wybitnie dużo, ale mimo wszystko jest co poczytać - poczynając od opracowania autorstwa Marka Sierockiego, przez najczęściej wydawaną u nas biografię DM Steve'a Malinsa, tę najlepszą stworzoną przez Jonathana Millera po zapierający dech w piersiach album Burmeistera i Langego. I od razu apel - jeśli zauważycie jakieś braki bądź niedoskonałości w zestawieniu - piszcie uwagi w komentarzach.



Na początek książka przygotowana przez Marka Sierockiego na fali popularności płyty Violator. Pierwsze wydanie miało kilka błędów, to uzupełnione rok później wyglądało lepiej. W 1991 roku w gazecie Świat Młodych ukazał się mój wywiad z Markiem Sierockim na temat jego książki.

Marek Sierocki przedstawia Depeche Mode - wyd. 1, Warszawa 1990, Polska Oficyna Wydawnicza BGW, ISBN 83-85167-20-X
Marek Sierocki przedstawia Depeche Mode - wyd. 1 uzupełnione, Warszawa 1991, Polska Oficyna Wydawnicza BGW, ISBN 83-85167-20-X



Pierwsza porządna biografia DM po polsku to oczywiście książka Malinsa. Do tej pory ukazało się pięć jej wydań. Moja recenzja tego pierwszego z 1999 roku o tej pory wisi na stronie wydawnictwa Kagra.

Steve Malins - Depeche Mode. Biografia - wyd. 1, Poznań grudzień 1999, Kagra, ISBN 83-87598-94-1
Steve Malins - Depeche Mode. Biografia - wyd. 2, Poznań 2001, Kagra, ISBN 83-87598-58-5
Steve Malins - Depeche Mode. Black Celebration - wyd. 3, Poznań październik 2007, Kagra, ISBN 978-83-87598-46-1
Steve Malins - Depeche Mode. Black Celebration - wyd. 4, Poznań 2010, Kagra, ISBN 978-83-87598-32-7
Steve Malins - Depeche Mode. Black Celebration - wyd. 5, Poznań czerwiec 2013, Kagra, ISBN 978-83-63785-06-2


Teraz najciekawsze książki, czyli Obnażeni Millera i Narodziny ikony Spence'a. Trzeba przeczytać koniecznie!

Jonathan Miller - Obnażeni. Prawdziwa historia Depeche Mode - wyd. 1, Poznań listopad 2005, In Rock, ISBN 83-60157-08-1 (oprawa miękka), ISBN 978-83-60157-11-4 (oprawa twarda)
Jonathan Miller - Obnażeni. Prawdziwa historia Depeche Mode - wyd. 2, Czerwonak lipiec 2013, In Rock, ISBN 978-83-60157-79-4
Jonathan Miller - Obnażeni. Prawdziwa historia Depeche Mode - wyd. 2 uzupełnione i poprawione, Czerwonak marzec 2017, In Rock, ISBN 978-83-60157-79-4

Simon Spence - Depeche Mode. I Just Can't Get Enough. Narodziny ikony - wyd. 1, Bielsko-Biała kwiecień 2013, Wydawnictwo Pascal Sp. z o.o., ISBN 978-83-7642-154-4


Książki z Anakondy, czyli w zasadzie nic nowego. Ale fajnie, że wydali osobne pozycje na temat Gahana i Gore'a.

Trevor Baker - Depeche Mode. Wczesne lata 1981-1993 - wyd. 1, Warszawa lipiec 2013, Wydawnictwo Anakonda Sp. z o.o., ISBN 978-83-63885-19-9 (seria Gwiazdy Sceny)

Dennis Plauk, Andre Bosse - Martin Gore. Depeche Mode - wyd. 1, Warszawa marzec 2013, Wydawnictwo Anakonda Sp. z o.o., ISBN 978-83-63885-09-0 (seria Gwiazdy Sceny)

Trevor Baker - Dave Gahan. Depeche Mode - wyd. 1, Warszawa listopad 2012, Wydawnictwo Anakonda Sp. z o.o., ISBN 978-83-63885-00-7 (seria Gwiazdy Sceny)



I jeszcze jedna rzecz z Anakondy - album znakomity, w wersji kolekcjonerskiej uzupełniony o kilka stron fanowskich zdjęć, oczywiście z naszego polskiego podwórka. Traf chciał, że do mnie trafił limitowany album o numerze 101.

Dennis Burmeister, Sascha Lange - Depeche Mode. Monument - wyd. 1, Warszawa listopad 2013, Wydawnictwo Anakonda Sp. z o.o., ISBN 978-83-63885-33-5 (wersja podstawowa), ISBN 978-83-63885-32-8 (wersja kolekcjonerska)


No i pozostałe wydawnictwa.

Depeche Mode. Antologia tekstów i przekładów. Tłumaczenie Lesław Haliński - wyd. 1, Poznań wrzesień 2003, In Rock, ISBN 83-86365-73-0 (oprawa miękka), ISBN 83-86365-76-5 (oprawa twarda)

Adam Maciejewski - O utworach Depeche Mode - wyd. 1, Poznań czerwiec 2006, In Rock, ISBN 83-60157-15-4

Depeche Mode. In my little world. Teksty, akordy, tłumaczenia -  Rybnik 1993, Wydawnictwo Muzyczne


W latach 90. XX wieku ukazała się też seria książeczek w formacie A6 opublikowanych przez wydawnictwo Kagra, prezentujących teksty z kolejnych płyt Depeche Mode oraz ich tłumaczenia.


Do zestawienia publikacji po polsku można dodać jeszcze trzy wydawnictwa:
- wkładkę o DM z magazynu Tylko Rock z czerwca 1997,
- kolejną wkładkę, ale już z Teraz Rock z marca 2006,
- osobną publikację z serii Teraz Rock. Kolekcja z 2013 roku.

piątek, 26 stycznia 2018

Pik & Robi w Ziemi Łódzkiej #33


Skoro ukazał się nowy numer miesięcznika Ziemia Łódzka, pojawił się też premierowy odcinek przygód Pika i Robiego. Tym razem chłopcy (a może panowie - jak kto woli) postanowili zajrzeć w głąb Sieradza.

niedziela, 21 stycznia 2018

2017 - autopodsumowanie

Po pierwsze - zacznę ten wpis tak samo jak ten sprzed mniej więcej dwunastu miesięcy: to był bardzo pracowity rok (ale w sumie - który nie był...). Bo rzeczywiście był to czas wytężonej pracy na różnych frontach. Przede wszystkim na tym głównym, najważniejszym - w EC1 Łódź - Miasto Kultury. Jak co roku przyłożyłem rękę do zorganizowania kolejnego Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier, układając program komiksowej części imprezy, ogarniając konkurs na krótką formę komiksową, katalog, informator i kilka innych drobiazgów. 28. edycję odwiedziło wielu znakomitych polskich i zagranicznych gości (m.in. Jim Lee, Howard Chaykin, Guy Delisle, David Lloyd, Will Simpson, Krzysztof Owedyk, Jacek Skrzydlewski, Andrzej Janicki, Joanna Karpowicz i ze stu innych). Moim zdaniem była to bardzo udana edycja. Poza tym nasza ekipa nieustająco pracowała przez cały rok nad powstaniem Centrum Komiksu i Narracji Interaktywnej, którego otwarcie zaplanowane jest na 2019 rok.


Po drugie - publikacje. Skoro był festiwal, to nie mogło zabraknąć katalogu konkursu na krótką formę komiksową oraz informatora z programem imprezy. Plakat 28. MFKiG był świetny, więc i towarzyszące festiwalowi publikacje prezentowały się bardzo dobrze. Aż przyjemnie było je redagować. Na festiwal ukazał się również, przypilnowany przeze mnie, pokaźny katalog konkursu dziecięcego. Za chwilę napiszę o dofinansowanych przez ministra kultury projektach, które realizowałem, a w tym wątku tylko napomknę, że towarzyszyły im dwie publikacje. Jedną był zeszyt ćwiczeń Młodzieżowa Akademia Komiksowa 2, który zrobiłem wspólnie z Robertem Trojanowskim. W stosunku do ubiegłorocznego wydania zeszytu - ten miał zmienionych kilka stron. Przyczyniłem się też do wydania katalogu wystawy polskiego komiksu w Sztokholmie. Przez cały 2017 rok udało mi się przygotować tylko dwa numery eMeFKi News, czyli tyle samo, co w ubiegłym roku. Jedno wydanie trafiło do uczestników Złotych Kurczaków, a drugie do odwiedzających imprezę Niech Żyje Komiks! Ostatnie dwie publikacje z 2017 roku, do których napisałem scenariusze, to prace zlecone. Tę dla firmy Skanska narysował Tomek Tomaszewski, a tę dla Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej - Tomek Piorunowski.

Po trzecie - w ubiegłym roku w dwóch tytułach prasowych regularnie pojawiało się moje nazwisko. Jeden to miesięcznik Ziemia Łódzka, w której od kilku lat drukowana jest seria Pik i Robi, rysowana do moich scenariuszy przez Roberta Trojanowskiego. Drugi tytuł, z którym w 2017 roku nawiązałem stałą współpracę, to poświęcony kulturze miesięcznik Kalejdoskop. Cyklicznie pisuję tam o komiksie, starając się w każdym tekście (na ile to możliwe) poruszyć jakiś wątek łódzki.



Po czwarte - udało mi się odwiedzić dwa zagraniczne festiwale komiksowe. W kwietniu byłem we Włoszech na jednej z największych tego typu imprez w Europie - Napoli Comicon. Konwent miał dwa polskie akcenty - wystawę oryginałów Grzegorza Rosińskiego oraz przygotowaną przez BWA w Jeleniej Górze (z naszą ewidentną pomocą) ekspozycję polskich komiksów historycznych. Na drugi wyjazd udałem się w maju - na północ, do Szwecji. Dzięki dotacji ministra kultury zorganizowaliśmy w Sztokholmie przekrojową wystawę polskiego komiksu.

fot. kateholyhide
Po piąte - pojeździłem też trochę po kraju i z dużą przyjemnością odwiedziłem kilka komiksowych przedsięwzięć. Zacząłem w styczniu od warszawskiej premiery komiksu Bradl, zorganizowanej w Muzeum Powstania Warszawskiego. W lutym najpierw byłem we Wrocławiu na kolejnej, udanej edycji Złotych Kurczaków (gdzie ponownie zostałem zaproszony do jury wybierającego najlepsze polskie produkcje w komiksie alternatywnym), a potem w Gdańsku na SzlamFeście, gdzie komiksu z założenia było mniej, ale sama impreza jak najbardziej pozytywna (brawo Łukasz Kowalczuk!). Nad morze wróciłem jeszcze w lipcu, przyjeżdżając do Sopotu na interesujące obchody urodzin Janusza Christy. Ale zanim przyszedł lipiec, to najpierw mieliśmy marzec - i to właśnie w tym miesiącu zawitałem na Krakowski Festiwal Komiksu. Ostatnim wydarzeniem, na które z ochotą wybrałem się w listopadzie, była druga edycja warszawskiego Niech Żyje Komiks!


Po szóste - poprowadziłem w 2017 roku sporo komiksowych warsztatów dla dzieci i młodzieży. Najwięcej wspólnie z Robertem Trojanowskim w związku z realizacją projektu Młodzieżowa Akademia Komiksowa 2. Razem wybraliśmy się też do Łomży pobawić się komiksem z przedszkolakami. Jak co roku oswajałem z rysunkowymi opowieściami młodych ludzi z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego Nr 3 w Łodzi, przy okazji jurorując w zorganizowanym tam konkursie. Warsztaty poprowadziłem jeszcze w łódzkiej bibliotece przy ul. Perla, w szkole w Parzęczewie oraz w Pałacu Herbsta (oddziale łódzkiego Muzeum Sztuki). I do tego jeszcze trzykrotnie zajmowałem się oceną prac - we wspomnianym Pałacu Herbsta oraz w dwóch konkursach zorganizowanych przez Dom Literatury w Łodzi - na komiks o Josephie Conradzie oraz na ilustrację przedstawiającą marszałka Piłsudskiego.


Po siódme - i ostatnie. Z rzeczy ciekawych i nie zawsze komiksowych, które wydarzyły się w 2017 roku. Ale od komiksowej zacznę - od stycznia w łódzkim Idea Hubie (na terenie Manufaktury) wisi przygotowana przez nas wystawa fragmentów komiksów ze zbioru Łódź. Miejskie Historie. To już druga ekspozycja, którą tam pokazaliśmy. Ze spraw niekomiksowych, ale jak najbardziej artystycznych - dwie świetne wystawy można było zobaczyć w galeriach Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Nie miałem z ich organizacją nic wspólnego, ale nie sposób o nich nie napisać, bo ich bohaterkami były prace znakomitego Pawła Kwiatkowskiego. Marcowa towarzyszyła udanej obronie pracy doktorskiej Pawła, a na listopadowej znalazły się jego zupełnie nowe grafiki. O pracach Pawła pisałem na blogu już wcześniej i cały czas bacznie śledzę jego rozwijającą się karierę. A skoro o karierze mowa - dla podniesienia pisarskich umiejętności, w 2017 roku wziąłem udział w festiwalu Script Fiesta przeznaczonym dla scenarzystów. Na ile zdobyta tam wiedza przyczyni się do zdobycia przeze mnie sławy okaże się być może już w 2018 roku, gdy światło dzienne ujrzy publikacja, nad którą przez kilka miesięcy pracowałem z Robertem Trojanowskim. Uprasza się o trzymanie kciuków.

sobota, 13 stycznia 2018

Muzyczne rozkosze #30: The Best Of 2017



Niestety, w ubiegłym roku zabrakło mi czasu na wpisy z cyklu Muzyczne rozkosze. Nie ma co kruszyć kopii o rozlane mleko - w tym roku postaram się od czasu do czasu coś wrzucić. A zacznę od podsumowania, czyli zestawu płyt wydanych w 2017 roku, które urzekły mnie najbardziej. Tak wiem, w przewadze muzyka dla oldboyów, ale ja już jestem 45+, więc gust też dość sprecyzowany. Co nie zmienia faktu, że muzyka nagrywana przez dinozaury pop-rocka ma doskonałą jakość i dostarcza prawdziwej przyjemności słuchania.

1. Depeche Mode - Spirit. Chcieliście drugiego Violatora? A może drugie Songs Of Faith And Devotion? Lub Black Celebration? I co, dostaliście? Oczywiście, że nie! Depeche Mode znowu zagrało wam na nosie. Gore z Gahanem nadal świetnie się bawią tworząc muzykę bez oglądania się na oczekiwania sfrustrowanych depeszowców. Dla mnie Spirit to bardzo dobra płyta z muzyką nagraną przez dojrzałych facetów, którzy już dawno i na szczęście zapomnieli, że w zamierzchłych czasach byli synth-popowi. A koncert na Narodowym zupełnie przyzwoity.


2. Yello - Live In Berlin. O koncertowej płycie i występie Yello, na którym miałem okazję być, już napisałem. Nadal jestem pod ogromnym wrażeniem.

3. 2raumwohnung - Nacht Tag. Bardzo fajny pomysł na dwupłytowy album. Nacht to część z muzyką synth-pop-disco i echem elektro, świetnie nadająca się na nocną zabawę w klubie. Tag zawiera te same utwory co pierwszy krążek, ale w całkowicie innych - spokojnych i niemal akustycznych wersjach, takich na leniwe przedpołudnie. 2raumwohnung lubię od bardzo dawna i choć nie jest to wykwintna muzyka, ma - jak dla mnie - pewną gatunkową solidność. W zasadzie to nie wiem, do jakiego polskiego zespołu można byłoby porównać ten niemiecki duet. Czy mamy nad Wisłą kogoś, kto gra taki elektroniczny, prosty, ale też ciekawy pop? Oprócz tego, że ciągle zachwycam się nowym albumem 2raumwohnung, to jeszcze miałem okazję w ubiegłym roku widzieć zespół na żywo (jako support przed Yello). Porządny koncert to był.


4. Midge Ure - Orchestrated. Jakaż to jest piękna płyta! Jakież aranżacje przebojów Ultravox i solowych kawałków Ure'a! Świetnie to sobie Midge wymyślił, do smyczków i instrumentów dętych gdzieniegdzie dokładając odrobinę elektroniki czy solo na elektrycznej gitarze. Otwierający płytę Hymn, w orkiestrowym wykonaniu nabrał ogromnej mocy. Potem jest tylko piękniej. Nowo-romantyczne kompozycje doskonale sprawdzają się w takich aranżacjach. No i ten wokal Ure'a!

5. DAF - Das Ist DAF. Świetny box od Niemców. Cztery klasyczne, studyjne albumy z lat 1980-1982, a do tego krążek Reworx z sześcioma remiksami: trzema genialnymi, jednym bardzo dobrym, jednym dobrym i jednym zupełnie przyzwoitym. To, co z muzyką DAF zrobili Giorgio Moroder z Denisem Naidanovem, Westbam oraz Boys Noize jest nie do opisania. Remikserska rewelacja!

6. Marty Friedman - Wall Of Sound. Marty ciągle w formie. Mocne gitarowe granie, całkowicie niemonotonne. Większość kompozycji jest instrumentalna. Brzmienie gitar urozmaicają od czasu do czasu skrzypce, wiolonczela, fortepian, syntezatory, no i ludzki głos. Takiego metalu mogę słuchać.

7. Simple Minds - Acoustic In Concert. Najpierw nagrali akustyczną płytę w studio, a potem wyruszyli promować ją na żywo. Promocja wyszła bardzo udanie, co potwierdza niniejszy album koncertowy z szesnastoma znakomicie zaaranżowanymi utworami.

8. John Foxx And The Maths - The Machine. Tym albumem należy rozkoszować się tylko przy użyciu słuchawek. Do szpiku syntetyczne dźwięki i utwory często pozbawione wyrazistego rytmu perfekcyjnie oddają to, jak mogłaby brzmieć tytułowa maszyna. Po co szukać nowych wykonawców, skoro od dziadka Foxxa dostajemy takie perełki?

9. Null+Void - Cryosleep. Czasem jednak nowych wykonawców udaje się znaleźć. Ale czy na pewno nowych? Pod nazwą Null+Void ukrył się Kurt Uenala, znany ze współpracy choćby z Depeche Mode. Nic więc dziwnego, że w jednym z utworów na Cryosleep zaśpiewał Dave Gahan. Płyta to w większości instrumentalne utwory z porządnymi brzmieniami elektronicznymi. Jest mocno synth, bywa też electro.

10. Das Moon - Dead. Polskie trio po raz trzeci nagrało porządny album. Mroczny, elektroniczny, ciekawy. I dobrze wypadający na koncertach, czego miałem okazję doświadczyć.

11. Can - The Singles. Can w pigułce. Można słuchać i słuchać... Tak też robię.

12. Tears For Fears - Rule The World. Jak wyżej. Best of, czyli samo gęste od niezwykle ciekawego i trochę zapomnianego duetu.

13. Marsheaux - Get The Balance Right. A to ciekawostka od greckiego, żeńskiego duetu nieustająco zafascynowanego Depeche Mode. Box ukazał się w nakładzie 200 egzemplarzy. W środku płyta CD z czterema utworami (dwie wersje Get The Balance Right, The Great Outdoors i koncertowe Now This Is Fun) oraz instaxowa fotka zespołu.

Z ubiegłego roku miło wspominam też łódzki festiwal Soundedit, na którym z przyjemnością wysłuchałem koncertów Garego Numana i Marka Bilińskiego.

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Muzyczne rozkosze #29: Yello - Live In Berlin


Czyż to nie piękny tytuł płyty w przypadku Yello? Mniej istotne jest to, że In Berlin. Ważne, że Live! Koncertowa płyta zespołu, który tak naprawdę nigdy nie miał w dorobku pełnowartościowego występu na żywo. Ależ wspaniale, że Szwajcarom zachciało się na stare lata stanąć na scenie oko w oko z łaknącą ich koncertów publicznością. I ja ich na tej scenie widziałem! Ale po kolei.

Latem 2016 roku Yello absolutnie niespodziewanie ogłosiło, że zagra w Berlinie dwa koncerty. A gdy bilety rozeszły się w kilka godzin, dołożyli kolejne dwa występy, na które wejściówek zabrakło równie szybko. Jeszcze przed październikowymi występami zespół wydał świetny album Toy, z którego część utworów stała się podstawą koncertowej setlisty. Niemal rok później światło dzienne ujrzał dwupłytowy album Live In Berlin (wydany także na DVD i blu-ray), będący podsumowaniem czterech występów w berlińskim Kraftwerku. Spośród dwudziestu zarejestrowanych utworów połowę stanowiły kompozycje ze wspomnianej płyty Toy. Setlistę uzupełniły wielkie przeboje Yello - Do It, Bostisch, Tied Up, Liquid Lies, Oh Yeah, Si Senor The Hairy Grill i zagrany na finał The Race. Boris Blank wykonał też solowy The Time Tunnel. Bardzo ciekawym elementem koncertu był improwizowany The Yellofier Song z wykorzystaniem muzycznej aplikacji na urządzenia mobilne, stworzonej przez Blanka. Występ brzmi świetnie, może aż nazbyt czysto - moim zdaniem przydałaby mu się odrobina koncertowego brudu (np. intensywniejsze brzmienie perkusji). Wizualnie też jest świetnie - Yello skorzystało z wielu archiwalnych klipów, ale oczywiście postarało się też o nowe obrazy. Na scenie, oprócz Meiera i Blanka, pojawiały się współpracujące z nimi wokalistki - Malia i Fifi Rong. Duetowi towarzyszył 3-osobowy chórek, 5-osobowa sekcja dęta, gitarzysta oraz dwóch perkusistów ze swoimi zestawami.



Jakaż ogarnęła mnie radość, gdy okazało się, że Yello zamierza dalej koncertować. Na 2017 rok ogłosiło w sumie aż dziewięć występów w Szwajcarii, Niemczech i Austrii. Udało mi się kupić bilet na berliński występ Szwajcarów - 31 sierpnia podczas targów IFA, z supportem w postaci niemieckiego 2raumwohnung. Był to pierwszy w karierze plenerowy koncert Yello. W porównaniu z występami z 2016 roku, delikatnej zmianie uległa setlista. Wypadły Electrified II i Cold Flame, a - ku mojemu szczęściu - pojawiły się Rhythm Divine i Vicious Games. Cóż mówić - zobaczyć na żywo Yello to spełnienie jednego z największych marzeń muzycznych. Jeśli tylko ogłoszą kolejne występy - nie wahajcie się ani chwili (sekcja dęta - jak to mówią - rozwala system).