środa, 22 października 2014

Muzyczne rozkosze #19: Camouflage - The Box 1983-2013


Nie jest to co prawda nowość, bo wydawnictwo zeszłoroczne, ale Camouflage lubię, a box podsumowujący 30 lat ich działalności wart jest zainteresowania. Eleganckie pudełko skrywa dziesięć płyt kompaktowych oraz dwie książki. Zacznijmy od tych ostatnich. 66-stronicowy Picturebook - zgodnie z tytułem - wypełniony masą zdjęć z całej kariery zespołu, ale zawierający też opisy i wypowiedzi muzyków - wydany jest w twardej oprawie i prezentuje się naprawdę elegancko. Kupiony w pre-orderze sygnowany jest podpisami członków grupy. Druga książka, już w miękkiej okładce, to ułożony alfabetycznie zbiór wszystkich utworów Camouflage (ale i tu nie brakuje ciekawych fotografii).

Płyty opakowania mają tekturowe, składane na pół. Na froncie każdego z nich jest kolejna litera nazwy zespołu. Pod siedmioma literami CAMOUFL ukrywają się studyjne krążki niemieckiego trio. Wszystkie nagrania zremasterowano, co słychać zwłaszcza w przypadku pierwszych albumów - poprawiona jakość dźwięku jest jak najbardziej wyczuwalna.


Ostatnie trzy płyty to materiały dodatkowe. Krążek numer osiem nosi tytuł Areu Areu. Pierwotnie wydany w nakładzie tysiąca egzemplarzy nie był w ogóle sygnowany nazwą Camouflage, a w serwisach aukcyjnych osiągał pokaźne ceny. Na płycie znalazło się pięć utworów: Day Tripper The Beatles, Ricky's Hand Fad Gadget, I'm Your Money Heaven 17 połączone z Tora! Tora! Tora! Depeche Mode, Cold The Cure oraz camouflage'owy Mr.X/Modern Technology. Na płycie z numerem dziewięć i literką G na okładce, dostajemy szesnaście nagrań live, pochodzących z lat 1985-2013 (w tym Suspicious Love zarejestrowane w hotelowym pokoju w Buenos Aires). Natomiast ostatni krążek, chyba najciekawszy, to zbiór nagrań demo Camouflage z lat 1983-1988. Wszystkie zostały nagrane na dwu lub czterościeżkowych magnetofonach. Słychać sporo inspiracji (zwłaszcza w najstarszych utworach), nie wszystko się broni, ale i tak słucha się tego całkiem przyjemnie.

Zabrakło mi w tym boksie dwóch rzeczy. Płyty dvd z teledyskami oraz choć jednego krążka z remiksami. Przydałyby się, prawda? Ale i tak otrzymaliśmy wydawnictwo wartościowe i jak najbardziej godne polecenia.

2 komentarze:

  1. Mi tam brakowało B-sidów...
    Teledyski wyszły na DVD a "lepsze" remiksy są na Archives 1.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście, umknęło mi to "Archives 1", a z B-side'ami się zgadzam. :)

    OdpowiedzUsuń