środa, 28 czerwca 2017

Polski komiks w Sztokholmie


Nie udało mi się w tym roku dotrzeć na Festiwal Komiksowa Warszawa, czego oczywiście żałuję (ważne - mam swój egzemplarz PMP!). Ale byłem w tym czasie (20-21 maja) na Stockholms Internationella Seriefestival 2017, czego absolutnie nie żałuję. Czas na trochę spóźnioną krótką relację z tego pobytu, tym bardziej, że zawieźliśmy do Szwecji wystawę i kilku komiksowych artystów.



Sztokholmski festiwal nie jest wielką imprezą. Rozmiarami przypomina trochę ten łódzki z pierwszej dekady XXI wieku. W tym roku zajmował niecałe dwie kondygnacje Kulturhuset - wielkiego domu kultury usytuowanego w samym centrum miasta. Spośród kilkudziesięciu stolikowych stoisk większość stanowiły stanowiska autorskie, zinowe i małych wydawnictw. Spotkania odbywały się na dwóch niedużych scenach, wydzielonych z otwartych przestrzeni. Co ciekawe - impreza funkcjonowała jedynie od 11:00 do 17:00. Wśród zagranicznych gości, którzy pojawili się na SIS 2017, byli m.in. Gipi (czyżby dlatego nie przyjechał na FKW?), Derf Backderf i Erika Moen z USA, Ben Stenbeck z Nowej Zelandii oraz Benjamin Renner z Francji.



No i byli oczywiście Polacy. W związku z organizacją wystawy - którą dofinansował minister kultury i dziedzictwa narodowego - zabraliśmy do Szwecji Anię Krztoń, Kasię Babis, Łukasza Kowalczuka, Jacka Frąsia i Tomka Tomaszewskiego. Mieliśmy swoje stoisko, sąsiadujące ze stoiskiem... Centrali. Na wystawie, oprócz wymienionej piątki, pokazaliśmy prace Tadeusza Baranowskiego, Henryka Chmielewskiego, Janusza Christy, Karola Kalinowskiego, Bereniki Kołomyckiej, Tomasza Leśniaka, Katarzyny Niemczyk, Piotra Nowackiego, Barbary Okrasy, Krzysztofa Ostrowskiego, Macieja Pałki, Marcina Podolca, Jakuba Rebelki, Grzegorza Rosińskiego, Mateusza Skutnika, Anny Heleny Szymborskiej, Michała Śledzińskiego i Przemysława Truścińskiego. Przy okazji - słuszność ma Daniel Gizicki, upominając się o nazwiska scenarzystów przy budowaniu tego rodzaju wystaw. Jeśli będziemy robić następną - wymienimy obok siebie wszystkich twórców historii, plansz czy kadrów, a nie tylko samych rysowników. Ale żeby nie było - na wystawie w Sztokholmie (jak i wielu wcześniejszych), w biogramach rysowników (w katalogu i na planszach) były oczywiście podane nazwiska współpracujących z nimi scenarzystów. Nie zgadzam się natomiast z Danielem w kwestii tego, że pokazywanie polskich komiksiarzy na zagranicznych wystawach nie ma sensu. Moim zdaniem taka promocja jest celowa i potrzebna, ale o tym może przy innej okazji.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz