niedziela, 14 lutego 2010

Black Celebration


Dla takich chwil warto żyć! Dwa koncerty Depeche Mode i towarzyszące im trzy imprezy. Wszystko tuż po nosem - w Łodzi. Zaczęło się od Before Party w klubie Luka (9 lutego) - na spokojnie, z przyjemnym posiedzeniem na kanapie i sączeniem tego i owego. Na finisz kilka przytupów na parkiecie, acz nie za wiele, bo na następny dzień wypadało zachować dużą porcję energii.

10 lutego - najpierw koncert, potem After Party w Wytwórni. Co tu dużo pisać. Występ rewelacyjny! Stałem mniej więcej w połowie płyty, widok miałem niezgorszy, a dźwięk dochodził mnie bardzo dobry. Setlista była w znakomitej większości do przewidzenia, wiele zachowań Gahana i Gore'a także, ale gdy się jest na koncercie, nie ma to żadnego znaczenia. To nic, że połowę zaprezentowanych kawałków grają od lat na każdej trasie - bez większości z nich trudno wyobrazić sobie ich show: Enjoy The Silence, Personal Jesus, Never Let Me Down Again, Walking In My Shoes czy A Question Of Time. Muzyka DM ma w sobie magię, a ja za każdym razem daję się jej omotać do szpiku. Królem tego koncertu był Martin Gore - Home jak zwykle rozłożyło mnie na łopatki. Jeszcze chwila, i to ten kawałek, a nie Useless, będzie moim numerem 1. Nie dziwię się, że na oficjalnej stronie DM tak chwalą polską publiczność. Była fenomenalna! After w Wytwórni tłoczny. Tu również za dużo się nie ruszałem, bo przybyła masa znajomych i z każdym choć chwilkę trzeba było pogadać. Duży plus Wytwórni - wyodrębniona palarnia! Tu kilka fotek z koncertu.

Drugi koncert (11 lutego) oglądałem z sektora. Z dźwiękiem nie było już tak idealnie, ale za to widziałem, co dzieje się na płycie. Never Let Me Down Again i morze falujących rąk-traw - to nie może nie zrobić wrażenia. No i fotki dało się lepsze zrobić (tu pochwalę ochronę, która tak jak w cywilizowanych krajach nie przeszukiwała skrupulatnie i nie zabierała małych aparatów). W setliście trzy zmiany, przy czym dwie piosenki zmienił Gore (z Insight na Judas i z Dressed In Black na One Carres), a jedną Gahan (z Miles Away na Come Back). Dzięki bytności na koncercie w Berlinie w zeszłym roku i na dwóch łódzkich występach, usłyszałem na żywo aż 29 różnych kawałków DM. Teraz czekam na dvd z trasy (wiosną ma się ukazać). A After Party w Dekompresji - tu już i długo i w większości na parkiecie. Dlatego piątek przespałem. Fotorelacja.

Jeśli DM będzie pracować w takim tempie, jak dotychczas, to kolejna okazja do zobaczenia zespołu na żywo pojawi się za jakieś 3-4 lata. Może Gore albo Gahan nagrają wcześniej solową płytę? Wiadomo natomiast jedno - w kwietniu w Wytwórni pojawi się Alan Wilder promujący najnowsze wydawnictwo Recoil! Bilet już zamówiony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz