Ostatnimi czasy pojawiło się u mnie kilka muzycznych wydawnictw. Na dobry początek coś z cyklu: jak hartowały się syntezatory. Dwa lata temu Mute Records - jedna z ważniejszych, ongiś niezależnych wytwórni płytowych, wypuściła na rynek bardzo interesujący box (tak, przyznaję - czekałem, aż trochę potanieje...). Mute Audio Documents 1978-1984 to 10-płytowy dowód na to, że Daniel Miller, założyciel Mute, miał niezwykłe szczęście do przyciągania do siebie interesujących, poszukujących, pionierskich, ale też i nie stroniących od przebojowości zespołów, w większości uciekających od gitarowego grania w kierunku brzmień elektronicznych. Miał też konkretną wizję swojej wytwórni oraz tego, jaką muzykę chce popularyzować. Nie bał się eksperymentu, odejścia od gitarowych lat 70., odrzucenia strun na rzecz klawiszy, samplerów i syntezatorów. Był kreatorem czegoś zupełnie nowego nie tylko w brytyjskiej, ale i światowej muzyce. I chwała mu za to! (ale EMI mógł się jednak nie sprzedawać...)
Na płytach znalazło się 128 utworów. Z jednej strony mamy tam sztandarową grupę ze stajni Mute - Depeche Mode oraz tak znane marki, jak Yazoo, Nick Cave & The Bad Seeds, D.A.F., Einsturzende Neubauten czy Fad Gadget. Z drugiej strony - wykonawców, którzy uchodzą za gwiazdy jedynie w muzycznych kręgach wielbicieli muzyki eksperymentalnej (a może nawet industrialnej), synth popowej, noise, czy innej elektronicznej, jak choćby Boyd Rice vel Non, Silicon Teens, Bruce Gilbert czy Robert Rental. Niby olbrzymia różnorodność, ale jest w tym wszystkim wspólny mianownik. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz