poniedziałek, 14 czerwca 2010

Obrazkowe wieści

Garść komiksowych newsów z naszego (festiwalowego, conturowego itp) podwórka, poparta obrazkami. Na początek - przypominam o tym, że na prace do antologii poświęconej Januszowi Chriście czekamy do końca czerwca. Poniżej kadr z jednej z już nadesłanych plansz.


Przybywa gotowych komiksów i ilustracji, które pojawią się w antologii poświęconej bitwie pod Grunwaldem. Najpierw kadr z komiksu Gintarasa Jociusa.


Coś od Igora Baranko.


I na koniec ilustracja Marka Szyszko.


A skoro jesteśmy przy Grunwaldzie, to Tomek Tomaszewski kończy w pocie czoła komiks do mojego scenariusza o wizycie Władysława Jagiełły w Sulejowie. Przy okazji - polecam wizytę w sulejowskim opactwie. Fajnie tam jest. :)


Za nami pierwszy etap tegorocznego City Stories. Niecierpliwie czekamy na prace. A na poniższym obrazku, od lewej: Filipe Andrade, Rui Lacas, Ewa Stępień (koordynator projektu), Bartosz Sztybor, Ricardo Cabral i Śledziu. W kadrze nie zmieścili się Filipe Pina i Balbina Bruszewska oraz Adam Radoń (pomysłodawca projektu).

wtorek, 8 czerwca 2010

Plakat 21. MFKiG

Dziś szybko i treściwie. Mamy ostateczną wersję plakatu 21. Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi (to już niebawem - 1-3 października). Autor - Jacek Frąś - laureat poprzedniej edycji imprezy.

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Płyty nowe i stare


Chwila oddechu od komiksów. Na muzycznej półce przybyło kilka tytułów, tak tegorocznych, jak i archiwalnych. Na przykład - zupełnie nie wiedziałem, że depeszowskie Videos 86>98+ ukazało się w formacie jewel case. W tekturowym opakowaniu znajdują się dwa podwójne albumy: jeden z teledyskami i filmami (taki sam zestaw, jak w klasycznej edycji DVD), a drugi to standardowe 2CD The Singles 86>98. Ot, ciekawostka. A co słychać w obozie moich ulubieńców? Ano nic, cisza. :) Zapewne szykują na jesień albo i zimę DVD z ostatniej trasy koncertowej, nakręcone w Barcelonie. Nie powiem, przebieram nóżkami.

Właściwie większość widocznych na zdjęciu powyżej albumów to kompilacje. Ba, ta wydana przez Nitzer Ebb nazywa się Compilation. Wielkim fanem Nizter Ebb nie jestem, ale od czasu do czasu lubię ich posłuchać. Przegląd utworów zebranych na wydanej w tym roku (a tak naprawdę trochę wcześniej, ale o tym za chwilę) składance to idealne zestawienie tak do zapoznania się z zespołem (koncertowali w Polsce w lutym, m.in. jako support przed Depeche Mode, więc może niewtajemniczeni mieli okazję usłyszeć o NE - to taki twardy elektro-industrial), jak i posłuchania tego co najlepsze z repertuaru, bez konieczności przekopywania się przez całą dyskografię. Compilation to tak naprawdę dwa osobne wydawnictwa (podwójne Body Of Work oraz pojedyncze Body Rework - Remixes), pierwotnie wydane w 2006 roku, a teraz zebrane w jedną całość. Ale jakie to ma w sumie znaczenie... Ważne, że słucha się z przyjemnością. :)

A skoro jesteśmy przy Nitzer Ebb, to wielu/wiele pewnie wie, że swego czasu wsparł ich Alan Wilder (ex-depeszowiec), występujący solo jako Recoil. Kilka tygodni temu Recoil zaprezentował się w łódzkiej Wytwórni, czego niestety z przyczyn zdrowotnych nie doświadczyłem, ech... Alan odwiedził Łódź promując swoje najnowsze wydawnictwo - Selected. Spośród bodajże trzech wersji tej kompilacji, posiadłem tę wydaną w formacie 2CD. Jeden krążek to klasyczny best of, a drugi - zestaw remiksów. Chociaż ten best of tak do końca klasyczny nie jest - Wilder wszystkie kawałki zmiksował na nowo i przyznam - Selected słucha się dzięki temu znakomicie. Polecam wszystkim miłośnikom niepokojącej, szorstkiej, chłodnej, mrocznej elektroniki, krążącej trochę wokół trip hopu.

Podobnego zabiegu odświeżenia starych kawałków dokonali na Impossible John Foxx & Louis Gordon. Uwielbiam ten duet, podobnie jak i Foxxa solo. Kawał porządnej, gustownej, nowoczesnej elektroniki z domieszką sentymentu (wszak Foxx to moja czołówka artystów 80s).

No i na sentymentach skończymy. Wreszcie mam na CD debiutancki krążek Marty'ego Friedmana! Swego czasu zarżnąłem kasetę Dragon's Kiss (pewnie to był jakiś pirat kupiony na początku lat 90.) i na długie lata pozbawiłem się przyjemności wsłuchiwania się w galopady po strunach. Ale oto utracone powróciło! Nic bowiem na to nie poradzę, że moja elektroniczna dusza potrzebuje czasami gitar. I to takich wirtuozerskich (tak, tak, Satrianiego też lubię). Płyta nie opuszcza odtwarzacza.