Po pierwsze - Dziennik Łódzki rozpoczął w ostatni piątek komiksową relację z niezwykłej wyprawy trzech młodych ludzi, którzy w pół roku zamierzają przedostać się (wodą, pieszo, konno i na rowerach) z Jakucka do Kalkuty. Czeka ich przeprawa przez Mongolię, Tybet i Nepal. W sumie - 6000 km. Podróżnicy chcą pokonać taką sama trasę, jaką w 1942 roku roku przemierzył Witold Gliński i jego koledzy, uciekając z sowieckiego łagru. Paski rysuje Jakub Matys do scenariusza łódzkiego dziennikarza Darka Pawłowskiego. Relacji patronują NCK, ŁDK i MFKiG.
Po drugie - za nami pierwszy etap komiksowego projektu, którego efektem będzie, zbudowana na podobnych zasadach jak projekt City Stories, antologia obrazkowych opowieści przygotowanych z okazji 600-lecia bitwy pod Grunwaldem. W projekcie biorą udział: Grzegorz Janusz, Gintaras Jocius z Litwy i Paweł Timofiejuk (wszyscy trzej na zdjęciu powyżej) oraz Marek Skotarski, Wojciech Birek, Vital Voranau z Białorusi, Igor Baranko z Ukrainy, Przemek Truściński, Marek Szyszko, Tomek Piorunowski, Uładzimir Bludnik z Białorusi, Szakl z Ukrainy i Adam Radoń. Premiera antologii w połowie lipca.
Po trzecie - wiedziałem, że na żywo to będzie coś mocnego. Dzięki uprzejmości mojego serdecznego kolegi miałem okazję zobaczyć i usłyszeć Agnieszkę Chylińską w nowym repertuarze. Niedzielny koncert w stołecznym Palladium pokazał, że Agnieszka nie stała się plastikową lalą, śpiewającą cienkim głosem do puszczonego z taśmy łupu cupu. Pisałem ongiś, że w jej nowych kawałkach drzemie energia i granie na żywo tę energię wyzwoli. I tak też się stało. Owszem, ona musi (a przynajmniej wypada jej) być momentami nieco łagodniejsza. I momentami taka była. Ale przez większą część koncertu było niemal rockowo, tak instrumentalnie (na scenie perkusja, gitara, bas i dwa zestawy klawiszy), jak i wokalnie (znaczy się - z pazurem). Kawałek Normalka, po tym jak usłyszałem jego wersję koncertową, tylko umocnił się na pozycji lidera wśród nowych kompozycji Chylińskiej. Nieustająco jestem "na tak".