środa, 26 maja 2010

Chylińska pod Grunwaldem


Po pierwsze - Dziennik Łódzki rozpoczął w ostatni piątek komiksową relację z niezwykłej wyprawy trzech młodych ludzi, którzy w pół roku zamierzają przedostać się (wodą, pieszo, konno i na rowerach) z Jakucka do Kalkuty. Czeka ich przeprawa przez Mongolię, Tybet i Nepal. W sumie - 6000 km. Podróżnicy chcą pokonać taką sama trasę, jaką w 1942 roku roku przemierzył Witold Gliński i jego koledzy, uciekając z sowieckiego łagru. Paski rysuje Jakub Matys do scenariusza łódzkiego dziennikarza Darka Pawłowskiego. Relacji patronują NCK, ŁDK i MFKiG.


Po drugie - za nami pierwszy etap komiksowego projektu, którego efektem będzie, zbudowana na podobnych zasadach jak projekt City Stories, antologia obrazkowych opowieści przygotowanych z okazji 600-lecia bitwy pod Grunwaldem. W projekcie biorą udział: Grzegorz Janusz, Gintaras Jocius z Litwy i Paweł Timofiejuk (wszyscy trzej na zdjęciu powyżej) oraz Marek Skotarski, Wojciech Birek, Vital Voranau z Białorusi, Igor Baranko z Ukrainy, Przemek Truściński, Marek Szyszko, Tomek Piorunowski, Uładzimir Bludnik z Białorusi, Szakl z Ukrainy i Adam Radoń. Premiera antologii w połowie lipca.


Po trzecie - wiedziałem, że na żywo to będzie coś mocnego. Dzięki uprzejmości mojego serdecznego kolegi miałem okazję zobaczyć i usłyszeć Agnieszkę Chylińską w nowym repertuarze. Niedzielny koncert w stołecznym Palladium pokazał, że Agnieszka nie stała się plastikową lalą, śpiewającą cienkim głosem do puszczonego z taśmy łupu cupu. Pisałem ongiś, że w jej nowych kawałkach drzemie energia i granie na żywo tę energię wyzwoli. I tak też się stało. Owszem, ona musi (a przynajmniej wypada jej) być momentami nieco łagodniejsza. I momentami taka była. Ale przez większą część koncertu było niemal rockowo, tak instrumentalnie (na scenie perkusja, gitara, bas i dwa zestawy klawiszy), jak i wokalnie (znaczy się - z pazurem). Kawałek Normalka, po tym jak usłyszałem jego wersję koncertową, tylko umocnił się na pozycji lidera wśród nowych kompozycji Chylińskiej. Nieustająco jestem "na tak".

czwartek, 20 maja 2010

Komiksowy dzwon


Jak to komiksowy dzwon? Ano tak. Ale po kolei. W 2008 roku, w antologii 11/11=Niepodległość, ukazał się komiks napisany przez Jacka Grudnia (łódzkiego dziennikarza radiowego i telewizyjnego) i narysowany przez Tomka Tomaszewskiego pt. Skradzione serce miasta. Rzecz jest o historii dzwonu ufundowanego w 1911 roku przez łodzian dla łódzkiej katedry. Niewiele mniejszy od krakowskiego Zygmunta dzwon był chlubą miasta - w jego poświęceniu wzięło udział 60 tys. osób. W czasie I wojny światowej Niemcy chcieli go zarekwirować, ale ustąpili, gdy łodzianie zebrali tyle metali, ile waży dzwon, w ten sposób wykupując "bijące serce miasta" i ratując przed niechybnym przetopieniem na armaty. Niestety, podczas II wojny światowej okupanci wywieźli łódzkiego Zygmunta i ślad po nim zaginął. I oto po kilkudziesięciu latach od tamtych wydarzeń zebrała się grupa ludzi, która za cel postawiła sobie odtworzenie dzwonu. A komiks Jacka i Tomka, wydany w wielotysięcznym nakładzie, ma przypomnieć łodzianom historię Zygmunta i zachęcić do udziału w zbiórce pieniędzy. Więcej informacji na www.sercelodzi.pl.

W ramach aktualności:
- ruszyła piąta edycja konkursu na rysunek satyryczny o Łodzi The Big Boat Of Homour. Temat przewodni: Miasto - beczka prochu. Regulamin i karta zgłoszeniowa na stronie konkursu. Jest o co walczyć: główna nagroda to 10 tys. złotych.
- trwa oczywiście konkurs na krótką formę komiksową, towarzyszący 21. Międzynarodowemu Festiwalowi Komiksu i Gier. Regulamin na stronie festiwalu. Co ważne, podnieśliśmy wysokość wszystkich nagród. Grand Prix to 5 tys. zł.
- jak co roku MFKiG szykuje publikację z serii A tribute to... W tym roku hołd oddajemy Januszowi Chriście. O tym projekcie piszą chociażby tu. Na komiksy czekamy do końca czerwca.

czwartek, 13 maja 2010

Komiksowe imprezy


Ależ się narobiło zaległości! Ci, którzy znajomkują się ze mną na Facebooku, mniej więcej wiedzą, że jestem w ciągłym ruchu i na brak zajęć nie narzekam. Bloga zaniedbałem jednak okrutnie. Nadszedł więc czas skruchy i nadrabiania zaległości.

Kwiecień okazał się niemałym wyzwaniem. Zrobiliśmy przekrojową wystawę komiksu polskiego w Neapolu na festiwalu ComiCon. Reprezentację mieliśmy tam międzynarodową - polskimi gośćmi festiwalu byli Marzena Sowa i Sylvain Savoia. Gdy tylko uda mi się wydobyć jakieś zdjęcia od naszej delegacji, wrzucę je do sieci. W tym samym czasie przygotowaliśmy też wystawę komiksu polskiego w Moskwie, ale to historia na osobny blogowy wpis (setki zdjęć jeszcze w obróbce).

2 maja kilkunastoosobowa ekipa festiwalowa pojawiła się w Pacanowie. Wspólnie z tamtejszym Europejskim Centrum Bajki zorganizowaliśmy pierwsze Dziecięce Spotkania z Komiksem. Rezultat przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Z atrakcji skorzystały setki dzieciaków. Maluchy kolorowały kadry z komiksów, wymyślały obrazkowe historyjki, tworzyły własnych bohaterów komiksowych. Używały nie tylko kredek, ołówków i farb, ale też plasteliny, szmatek, koralików oraz atramentu i korektorów. Ci najbardziej zorientowani na tworzenie komiksów wzięli udział w warsztatach, które poprowadzili Tomek Leśniak, Tomek Tomaszewski, Adam Radoń oraz duet Sławek Kiełbus i moja skromna osoba. Zabrakło niestety Szarloty Pawel, która ciągle nienajlepiej się czuje, a która przygotowała plakat imprezy i miała być jej główną gwiazdą. Zresztą - sporo zabaw nawiązywało do tytułów i postaci z jej komiksów (można było np. wypłukiwać prawdziwe złoto ("Złoto Alaski") albo przeglądać się w krzywych zwierciadłach ("Kleks w krainie zbuntowanych luster"). Imprezie towarzyszyła wystawa komiksu dziecięcego, na której znalazły się prace Walentynowicza, Pawel, Baranowskiego, Christy, Chmielewskiego, Leśniaka, Kalinowskiego, Tomaszewskiego i Kiełbusa. Tak to wszystko mniej więcej wyglądało.

A zanim trafiliśmy do Pacanowa i za granicę, odwiedziliśmy w kwietniu Warszawę i jej (a także i trochę nasz) Festiwal Komiksowa Warszawa. Tam z kolei zawisła ekspozycja prac laureatów Grand Prix MFKiG. W CBA byłem jedynie drugiego dnia. Imprezie zdecydowanie potrzeba większego budżetu, ale rokowania na przyszłość są dla KW jak najlepsze - widać, że ludziom z PSK zależy na rozwoju imprezy. Muszą jednak wiedzieć, że to ciężki kawałek chleba. Na pewno należy się im uznanie za to, że mimo konieczności zmiany daty, udało się KW w ogóle przeprowadzić. Garść fotografii.

Poprzednim razem pisałem o wystawie Pawła Kwiatkowskiego i o tym, że szykuje się on do kolejnego konkursu. Tak się do niego szykował, że... wygrał. Do Kwiatka trafiła główna nagroda Konkursu im. Strzemińskiego. Chyba założę fanklub tego człowieka.