środa, 4 stycznia 2012

Muzyczne rozkosze - #9


Rok temu się nie udało, więc w tym bez zbędnego ociągania się podsumowuję mój muzyczno-płytowy rok (w 2009 było tak). Wybrałem tylko premiery roku 2011, bo płyt na półkach pojawiło się trochę więcej. Kolejność w zasadzie przypadkowa.

1. Łąki Łan - XVII Przystanek Woodstock. W tej chwili to najczęściej słuchana przeze mnie płyta. Choć ŁŁ ma na koncie tylko dwa studyjne krążki, to właśnie wydawnictwa koncertowego (a takim jest opisywany tu album) najbardziej po "owadach" oczekiwałem (czy może "łąkowcach" bo przecież skład bezkręgowców uzupełniają zając i jeż :). Wydawnictwo jest 2-płytowe - jeden krążek to DVD, drugi - CD. Świetny kontakt z publicznością, niesamowita energia, pomysłowość choreograficzna i repertuarowa oraz disco-funk-punk-psycho moc! Wielbię ich za to! W ubiegłym roku byłem na koncertach ŁŁ co najmniej dwa razy (poniższe zdjęcie z show w Wytwórni). Ale z tym, co panowie pokazali na Woodstocku chyba nic nie może się równać.


2. Waltari - Covers All! Płyta z dopiskiem 25th Anniversary Album. Z okazji ćwierćwiecza muzykowania moi ulubieni Finowie nagrali krążek z kowerami. W swoim crossoverowym stylu, gdzie obok metalu i brzmień elektronicznych pojawiają się nawet trąbki i ska (trzeba posłuchać, jak przerobili Caught In A Mosh Antraxu!). Waltari zrobiło też swoje wersje m.in. Give It To Me Madonny, Look Back In Anger Davida Bowie, One Hundred Years The Cure, Infinite Dreams Iron Maiden czy Saucerful Of Secrets Pink Floyd. Ortodoksów te kowery mogą razić - mnie podobają się bardzo.

3. Depeche Mode - Remixes 81-11. Druga w dyskografii zespołu składanka z remiksami. Warto sięgnąć tylko po wydanie 3-płytowe. Na krążkach prawie 40 utworów, wśród których - co ciekawe - remiksy Vince'a Clarke'a i Alana Wildera, byłych depeszowców. O albumie pisałem już wcześniej.

4. John Foxx & The Maths - Interplay. Chyba jeden z najlepszych krążków Foxxa w ostatnich latach, a może i w całej karierze. Tak się robi znakomitą muzykę elektroniczną! Głębokie, czyste brzmienia, porządne kompozycje, zróżnicowane tempa. A jak brzmi na żywo! W zeszłym roku udało mi się być na koncercie Foxxa i The Maths, o czym nie omieszkałem wspomnieć.

5. Rush - Time Machine. Czyli Live In Cleveland. Dwie płyty wspaniałej rockowej muzyki nagranej na żywo. Aż nie chce się wierzyć, że na scenie jest tylko trzech muzyków. Przekrój przez twórczość Rush pokazujący, że zawsze jest czas i miejsce dla rocka z klasą.

6. Hercules & Love Affair - Blue Songs. Polecone przez przyjaciela mego Kwiata. Polecił doskonale. Pobrzmiewają lata 80., ale jest przy tym nowocześnie. Kawałki każą tańczyć, zarówno te szybkie, jak i te spokojniejsze. Ładne wokale, muzycznego podkładu w sam raz, bez zbytniego przeładowania. Pop w doskonałym wydaniu.

7. Das Moon - Electrocution. Drugi w zestawie polski wykonawca. Nadal się podoba, więc jest dobrze. Więcej o tym krążku napisałem tutaj.

8. IamX - Volatile Times. Nie jest to mój ulubiony krążek Chrisa Cornera, ale filigranowy Brytyjczyk nadal nie schodzi poniżej dość wysokiego poziomu. Na koncercie IamX też udało mi się być w 2011 roku i tu, w odróżnieniu od krążka - był to chyba ich najlepszy koncert na jakim byłem.


9. Rammstein - Made In Germany. Mam wersję jedynie tę 2-płytową, ale jako podsumowanie dotychczasowej działalności Niemców dla mnie jest w sam raz. Jeden krążek to zbiór największych hitów Rammstein. Drugi - zestaw remiksów. A wśród remikserów same sławy (dzięki nim jest bardzo różnorodnie): Faith No More, Clawfinger, Westbam, Junkie XL, Pet Shop Boys, Laibach, Scooter, Hurts i paru innych. Jest ciekawie.

10. VCMG - Spock. Tak awansem, bo to tylko EP-ka zapowiadająca krążek, który ma się ukazać w 2012 roku. Krótko mówiąc - techno w wykonaniu Vince'a Clarke'a i Martina L. Gore'a. Brzmi ten kawałek rewelacyjnie, a i remiksy są niczego sobie. Oj, będzie się działo na parkietach!