Aż siedem lat trzeba było czekać na nowy album Yello. Cierpliwość się opłaciła! Poza tym, tak naprawdę, co jakiś czas dostawaliśmy do rąk miłe prezenty z obozu Szwajcarów. A to solową płytę Meiera, a to wypasiony box z muzyką Blanka, czy też kompilację Yello by Yello. Ale co nowa zabawka, to nowa zabawka.
Zanim zaczniemy rozpływać się nad kompozycjami i brzmieniem trzynastej, studyjnej płyty duetu, warto przejrzeć zamieszczone na niej utwory pod kątem ich nowości. Okazuje się bowiem, że Dialectical Kid pojawiło się premierowo na wspomnianej wyżej składance Yello by Yello. Electrified II to nowa wersja Electrified zamieszczonego na solowej płycie Blanka. Lost in Motion to rozwinięcie kawałka Big City Grill pochodzącego z tego samego, autorskiego albumu Borisa. Na upartego w Cold Flame też można byłoby doszukiwać się podobieństw do czegoś wcześniej słyszanego. Niewątpliwym plusem w tym wszystkim jest fakt, że nowe wersje mają świeże, rozbudowane aranżacje, dołożone wokale i apetyczne dźwięki. Nie można więc ich traktować jako typowych wypełniaczy. Ja przynajmniej tak ich traktować nie zamierzam.
Kupując Toy oczywiście lepiej zaopatrzyć się w wersję limited deluxe edition, w której na krążku dostajemy trzy dodatkowe utwory (co w sumie daje ich siedemnaście), a zamiast standardowego plastikowego opakowania - 36-stronicową książeczkę w twardej oprawie w formacie pudełka DVD. Warto! Tym bardziej warto, że Yello znowu raczy nas świetnymi kompozycjami i rewelacyjnym brzmieniem - czystym, elektronicznym, tu i ówdzie wzbogaconym gitarą. Przeważają utwory w mniej i bardziej żwawych tempach, świetnie nadające się do tańca, co - patrząc na wiek Szwajcarów - wcale nie musiało być takie oczywiste. Nie brakuje klubowych bitów, odwołań do latynoskich rytmów i efektownych, soczystych, syntetycznych dźwięków. Panowie ponownie zaprosili do współpracy panie - Malię znaną już z nagrań Blanka (ale i Yello też) oraz Fifi Rong. Z opisu płyty wynika, że zaśpiewały po dwa utwory, ale kobiecych głosów nie brakuje i w innych kompozycjach. Wśród siedemnastu kawałków pięć to intrygujące instrumentale (trzy z nich są owymi bonusami dołożonymi do limitowanej wersji płyty).
Bez wątpienia Yello nadal nie schodzi z wysokiego, muzycznego poziomu, bo słuchanie Toy to prawdziwa muzyczna rozkosz. Co więcej - Yello wchodzi na jeszcze wyższy poziom - tak naprawdę po raz pierwszy w historii Blank i Meier postanowili bowiem wystąpić na żywo i za kilka dni, jeszcze w październiku, dadzą cztery koncerty w Berlinie. Bilety na te muzyczne uczty rozeszły się w dwa dni.
Zanim zaczniemy rozpływać się nad kompozycjami i brzmieniem trzynastej, studyjnej płyty duetu, warto przejrzeć zamieszczone na niej utwory pod kątem ich nowości. Okazuje się bowiem, że Dialectical Kid pojawiło się premierowo na wspomnianej wyżej składance Yello by Yello. Electrified II to nowa wersja Electrified zamieszczonego na solowej płycie Blanka. Lost in Motion to rozwinięcie kawałka Big City Grill pochodzącego z tego samego, autorskiego albumu Borisa. Na upartego w Cold Flame też można byłoby doszukiwać się podobieństw do czegoś wcześniej słyszanego. Niewątpliwym plusem w tym wszystkim jest fakt, że nowe wersje mają świeże, rozbudowane aranżacje, dołożone wokale i apetyczne dźwięki. Nie można więc ich traktować jako typowych wypełniaczy. Ja przynajmniej tak ich traktować nie zamierzam.
Kupując Toy oczywiście lepiej zaopatrzyć się w wersję limited deluxe edition, w której na krążku dostajemy trzy dodatkowe utwory (co w sumie daje ich siedemnaście), a zamiast standardowego plastikowego opakowania - 36-stronicową książeczkę w twardej oprawie w formacie pudełka DVD. Warto! Tym bardziej warto, że Yello znowu raczy nas świetnymi kompozycjami i rewelacyjnym brzmieniem - czystym, elektronicznym, tu i ówdzie wzbogaconym gitarą. Przeważają utwory w mniej i bardziej żwawych tempach, świetnie nadające się do tańca, co - patrząc na wiek Szwajcarów - wcale nie musiało być takie oczywiste. Nie brakuje klubowych bitów, odwołań do latynoskich rytmów i efektownych, soczystych, syntetycznych dźwięków. Panowie ponownie zaprosili do współpracy panie - Malię znaną już z nagrań Blanka (ale i Yello też) oraz Fifi Rong. Z opisu płyty wynika, że zaśpiewały po dwa utwory, ale kobiecych głosów nie brakuje i w innych kompozycjach. Wśród siedemnastu kawałków pięć to intrygujące instrumentale (trzy z nich są owymi bonusami dołożonymi do limitowanej wersji płyty).
Bez wątpienia Yello nadal nie schodzi z wysokiego, muzycznego poziomu, bo słuchanie Toy to prawdziwa muzyczna rozkosz. Co więcej - Yello wchodzi na jeszcze wyższy poziom - tak naprawdę po raz pierwszy w historii Blank i Meier postanowili bowiem wystąpić na żywo i za kilka dni, jeszcze w październiku, dadzą cztery koncerty w Berlinie. Bilety na te muzyczne uczty rozeszły się w dwa dni.