Przyznaję - mam spory rozrzut w moich muzycznych zainteresowaniach, co widać w poniższym zestawieniu. I ciągle sięgam zazwyczaj po artystów już przeze mnie docenionych. Jasne, że szperam w sieci oraz patrzę na to, czego słuchają inni. I czasem coś ciekawego odkryję, ale gdy przychodzi do podsumowania roku, okazuje się, że na liście tego, co mnie najbardziej zauroczyło, znajdują się praktycznie same muzyczne wygi.
1.
Metallica -
Hardwired... To Self-Destruct. Słucham tej płyty nieustająco. Hetfield i spółka wreszcie nagrali świetny album - moim zdaniem jeden z lepszych w ich karierze. A już na pewno najlepszy od czasu, gdy światło dziennie ujrzała
Metallica. Warto zakupić wydanie 3-płytowe - na bonusowym krążku są cztery dodatkowe utwory studyjne oraz dziesięć świeżych nagrań koncertowych - głównie klasyków Metalliki z lat 80.
2.
David Bowie -
Blackstar. Pożegnalna płyta Mistrza. Tylko siedem utworów, w tym jeden znany już wcześniej, ale cóż to jest za album! Jakiż on ma klimat! Ileż tam się dzieje! Jak bardzo chce się do niego wracać, choć nie jest to muzyka lekka, łatwa i przyjemna!
3.
Yello -
Toy. O tej płycie już
pisałem. I zdania nie zmieniłem. Jest świetna! :)
4.
Łąki Łan -
Syntonia. I znowu progres! I znowu bardzo dobra płyta! Łąki Łan konsekwentnie trzyma się swojego przyrodniczego wcielenia, co nie przeszkadza w tworzeniu atrakcyjnej muzyki i takich też - pełnych słownych zabaw - tekstów. Płyta jest świetnie wyprodukowana, dużo na niej intrygującej elektroniki. Niemałym zaskoczeniem jest dla mnie utwór
Rozanielacz dusz - wzbogacona o warstwę tekstową i przearanżowana wersja instrumentalnego kawałka
Traktor, grywanego do tej pory przez ŁŁ tylko na koncertach. Radość, disco, funk i relaks!
5.
Jean-Michel Jarre -
Electronica 2 - The Heart Of Noise. Druga część bardzo fajnego projektu Jarre'a, który do napisania wspólnych utworów zaprosił znanych i mniej znanych artystów, reprezentujących dość różne gatunki muzyczne. Na
Electronice 2 mamy kolaborację Jean-Michela m.in. z Pet Shop Boys, Gary Numanem, Peaches, The Orb, Yello czy Cyndi Lauper. Płyta jest mocno zróżnicowana, dzięki czemu bardzo dobrze jej się słucha.
6.
Brodka -
Clashes. Druga "dorosła" płyta Brodki. Znacznie odmienna od tego, co piosenkarka zaproponowała na wydanej sześć lat wcześniej
Grandzie. Przede wszystkim jest mroczniej, melancholijniej. Przeważają spokojne tempa (za wyjątkiem może trzech utworów) i jest zdecydowanie bardziej alternatywnie niż popowo. Płyta w całości zaśpiewana jest po angielsku i jest to bardzo dobry krążek.
7.
Agnieszka Chylińska -
Forever Child. A tu płyta w całości zaśpiewana po polsku i jakże inna niż ta Brodki. Po zdecydowanie popowej płycie
Modern Rocking, Chylińska postanowiła wrócić trochę do rocka i wydzierania się, jednocześnie nie rozstając się z popem i piosenkami z wpadającym w ucho refrenem. Jest przebojowo, różnorodnie, ostro i łagodnie, elektronicznie i gitarowo, momentami mocno zaskakująco. Udany powrót Agnieszki.
8.
Jean-Michel Jarre -
Oxygene Trilogy. Jeszcze raz Jarre. Tu już w repertuarze, do jakiego nas przyzwyczaił, czyli całkowicie instrumentalnym. Na 3-płytowym wydawnictwie znalazły się wszystkie części cyklu
Oxygene - pierwszy z 1976, drugi z 1997 i ostatni, najnowszy z 2016 roku. Pierwszy krążek pozostanie tym najbardziej znanym. Drugi, choć nagrany 20 lat po pierwszym, jest bardzo podobny do poprzednika w warstwie dźwiękowej. Natomiast ostatni, ubiegłoroczny, Jarre nagrał wykorzystując nie tylko instrumenty analogowe o charakterystycznym brzmieniu, ale całą gamę współczesnych syntezatorów i innych wynalazków, co słychać i co spowodowało, że trzecia część
Oxygene różni się od wcześniejszych. Tym niemniej - trylogii słucha się z prawdziwą przyjemnością.
9.
Waltari -
Monk-Punk - Special Anniversary Edition. Smaczek dla znawców, czyli reedycja debiutanckiej płyty moich ulubionych Finów. Na krążku dołączonym do podstawowej wersji albumu, dostaliśmy interesujący zestaw piętnastu przeróżnych wersji demo najstarszych utworów Waltari.
10.
Depeche Mode -
Video Singles Collection. Wreszcie! Pięćdziesiąt pięć wideoklipów Depeche Mode w jednym wydawnictwie. Do tego cztery bonusowe, mniej znane teledyski (oczywiście dobrze znane wszystkim zagorzałym fanom) i dużo komentarzy w wykonaniu Martina, Dave'a i Andrzeja. Jest co oglądać i czego słuchać!
11.
Andrzej Korzyński -
Akademia Pana Kleksa. Original Motion Pictures Soundtrack. Znakomita ścieżka dźwiękowa skomponowana przez Andrzeja Korzyńskiego, po raz pierwszy wydana na płycie. "Kosmiczne disco, elektroniczne eksperymenty i szlachetna orkiestra smyczkowa" - tak opisuje krążek wydawca, czyli GAD Records i opis ten dokładnie oddaje zawartość albumu. 25 kompozycji, żadnych piosenek śpiewanych przez Piotra Fronczewskiego czy dziecięcych aktorów. Tylko motywy instrumentalne!
12.
Karel Svoboda -
Pszczółka Maja. Original TV Series Soundtrack. I jeszcze jeden soundtrack od GAD Records. Interesujące doświadczenie muzyczne - nie tylko sentymentalna wycieczka w lata 70. i 80., ale i możliwość obcowania ze świetnymi motywami muzycznymi.
W zestawieniu brakuje kilku krążków, które ukazały się w 2016 roku, ale nie wpadły jeszcze w moje ręce - chociażby akustycznej płyty Simple Minds czy nowej propozycji od Johna Foxxa i The Maths.