niedziela, 28 lutego 2010

Ginkgo jest ładne


Nie władam językiem francuskim, więc jeśli już przywożę jakiś komiks z festiwalu w Angouleme, to jest on niemy. W ubiegłym roku przytargałem Bez komentarza, a w tym - antologię 25 krótkich (jedno i dwustronicowych) opowiastek dedykowanych przyrodzie, czy jak kto woli - naturze. Na Bez komentarza natknąłem się podczas przeglądania albumów nominowanych do nagrody Angouleme, natomiast Ginkgo (bo taki tytuł nosi rzeczona antologia) odkryłem w Muzeum Komiksu - pokazano tam bowiem wystawę owych "przyrodniczych" szorciaków. Zacząłem ją nawet dokładnie obfotografowywać, lecz na szczęście odkryłem, że niezwykle kolorowe, stworzone przeróżnymi technikami i w rozmaitych stylach prace dostępne są też w wydaniu papierowym. A gdy zacząłem szukać w sieci informacji o Ginkgo, okazało się, że to projekt z 2008 roku i już wtedy był pokazywany w Angouleme (przynajmniej tak wynika z bloga projektu). Nie wiem, jak to się stało, że nie dotarłem na tę wystawę - 2008 to było moje pierwsze Angouleme i starałem się zobaczyć wszystko, co oferował program. Tym niemniej - antologia to bardzo ładna i niezwykle się cieszę z jej posiadania.

A skoro już jesteśmy przy Angouleme, to przyrządziłem drobną fotorelację z tegorocznej edycji festiwalu. Wrzuciłem też zdjęcia z festiwalu Ligatura.

Co słychać w kwestii 21. MFKiG? Trwają negocjacje z wieloma gośćmi zagranicznymi (są już tacy, którzy zaczynają potwierdzać swoją obecność) i budujemy listę ekspozycji (na jedną, ale składającą się z trzech części, dostaliśmy dofinansowanie z MKiDN - pokażemy na niej prace Tadeusza Baranowskiego, Trusta i Śledzia). Szykujemy kilka atrakcji, ale jeszcze za wcześnie by o nich mówić.

sobota, 20 lutego 2010

Dla fanów XIII


Gdy udaje mi się pojechać za granicę na komiksowy festiwal, zawsze szukam ciekawostek związanych z jedną z moich ulubionych serii - XIII. Nie inaczej było i w tym roku w Angouleme. Pomijam rozmaite wydania specjalne samych komiksów, ubrane w nowe okładki - aż tak źle ze mną nie jest. ;) Ale od gadżetów nie stronię. Tym razem przywiozłem talię kart do tarota (w tej samej serii wydawniczej ukazał się tarot m.in. Thorgal, Incal, Largo Winch i Druuna).


Trzynastkowe zbieractwo zacząłem od pina, który od 3 lat zdobi jedną z moich szat. Potem pojawił się na półce wieczny kalendarz, z fajnym plastikowym stojaczkiem. Oprócz kadrów wziętych żywcem z albumów jest w kalendarzu sporo grafik i kolorowych obrazków, których w albumach próżno szukać (przynajmniej w tych podstawowych wydaniach).


Fajną serię wydawniczą ma też poczta belgijska. Przy okazji wydawania znaczka (np. z bohaterem serii XIII) publikuje też książeczkę w limitowanym nakładzie, z masą znakomitych ilustracji i tekstami (mnie przypadł w udziale ręcznie numerowany egzemplarz nr 3120 z 3750 wydrukowanych - z wklejonym w środku znaczkiem i okolicznościowym stemplem). Na jednym ze stoisk widziałem też zestaw zakładek, ale ich stan pozostawiał trochę do życzenia, więc na razie odpuściłem.

niedziela, 14 lutego 2010

Black Celebration


Dla takich chwil warto żyć! Dwa koncerty Depeche Mode i towarzyszące im trzy imprezy. Wszystko tuż po nosem - w Łodzi. Zaczęło się od Before Party w klubie Luka (9 lutego) - na spokojnie, z przyjemnym posiedzeniem na kanapie i sączeniem tego i owego. Na finisz kilka przytupów na parkiecie, acz nie za wiele, bo na następny dzień wypadało zachować dużą porcję energii.

10 lutego - najpierw koncert, potem After Party w Wytwórni. Co tu dużo pisać. Występ rewelacyjny! Stałem mniej więcej w połowie płyty, widok miałem niezgorszy, a dźwięk dochodził mnie bardzo dobry. Setlista była w znakomitej większości do przewidzenia, wiele zachowań Gahana i Gore'a także, ale gdy się jest na koncercie, nie ma to żadnego znaczenia. To nic, że połowę zaprezentowanych kawałków grają od lat na każdej trasie - bez większości z nich trudno wyobrazić sobie ich show: Enjoy The Silence, Personal Jesus, Never Let Me Down Again, Walking In My Shoes czy A Question Of Time. Muzyka DM ma w sobie magię, a ja za każdym razem daję się jej omotać do szpiku. Królem tego koncertu był Martin Gore - Home jak zwykle rozłożyło mnie na łopatki. Jeszcze chwila, i to ten kawałek, a nie Useless, będzie moim numerem 1. Nie dziwię się, że na oficjalnej stronie DM tak chwalą polską publiczność. Była fenomenalna! After w Wytwórni tłoczny. Tu również za dużo się nie ruszałem, bo przybyła masa znajomych i z każdym choć chwilkę trzeba było pogadać. Duży plus Wytwórni - wyodrębniona palarnia! Tu kilka fotek z koncertu.

Drugi koncert (11 lutego) oglądałem z sektora. Z dźwiękiem nie było już tak idealnie, ale za to widziałem, co dzieje się na płycie. Never Let Me Down Again i morze falujących rąk-traw - to nie może nie zrobić wrażenia. No i fotki dało się lepsze zrobić (tu pochwalę ochronę, która tak jak w cywilizowanych krajach nie przeszukiwała skrupulatnie i nie zabierała małych aparatów). W setliście trzy zmiany, przy czym dwie piosenki zmienił Gore (z Insight na Judas i z Dressed In Black na One Carres), a jedną Gahan (z Miles Away na Come Back). Dzięki bytności na koncercie w Berlinie w zeszłym roku i na dwóch łódzkich występach, usłyszałem na żywo aż 29 różnych kawałków DM. Teraz czekam na dvd z trasy (wiosną ma się ukazać). A After Party w Dekompresji - tu już i długo i w większości na parkiecie. Dlatego piątek przespałem. Fotorelacja.

Jeśli DM będzie pracować w takim tempie, jak dotychczas, to kolejna okazja do zobaczenia zespołu na żywo pojawi się za jakieś 3-4 lata. Może Gore albo Gahan nagrają wcześniej solową płytę? Wiadomo natomiast jedno - w kwietniu w Wytwórni pojawi się Alan Wilder promujący najnowsze wydawnictwo Recoil! Bilet już zamówiony.

środa, 3 lutego 2010

37. Angouleme


I po festiwalu w Angouleme. Taka impreza największe wrażenie robi jednak wtedy, gdy jest się na niej pierwszy raz. Za trzecim razem (bo była to moja trzecia tam wizyta), gdy znakomita większość atrakcji powiela się i wszystko idzie bardzo mocno utartymi schematami, brak już podniecenia i gorączkowego biegania. Co nie znaczy oczywiście, że nie udało mi się znaleźć niczego interesującego. Przede wszystkim Angouleme ma nowe Muzeum Komiksu, otwarte kilka miesięcy temu. Świetnie urządzone, multimedialne, z interesującymi wystawami. Po drugie - polski akcent. Festiwal przygotował plenerową wystawę prezentującą dotychczasowych laureatów konkursu dla młodych talentów i oczywiście nie mogło na niej zabraknąć Jacka Frąsia. Po trzecie - drobne zakupy, o których innym razem. Po czwarte - doborowa polska ekipa, którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiam. No i po piąte - wiele owocnych rozmów związanych docelowo z łódzkim festiwalem (i nie tylko z nim) - o postępach w tej materii na pewno będziemy donosić. W planie mam oczywiście niewielką fotorelację z Angouleme i nie omieszkam poinformować, gdy będzie gotowa.

A jutro ekipa MFKiG wyrusza do Poznania na Ligaturę. Będziemy mieć stoisko w Empiku oraz prezentację w sobotę o godz. 14.00 (WSNHiD, ul. Kutrzeby 10, sala 340).


Natomiast przed wyjazdem do Francji udało mi się trafić na koncert Łąki Łan. Rewelacyjny występ! Paprodziad znowu na wokalu! Energia, moc, trans, szaleństwooooo! Chcę więcej! ŁŁ powinni wydać koncertowe dvd.