To była bardzo miła wyprawa w komiksową przeszłość. A do tego sporo punktów w kategorii "łechtanie ego". Czymże bowiem jest sytuacja, gdy jeden z autorów jak najbardziej kultowego komiksu zwraca się do ciebie z propozycją napisania wstępu do reedycji tytułu? A taka właśnie przyjemność spotkała mnie w tym roku.
Przede wszystkim z ogromną chęcią sięgnąłem ponownie po ów kultowy komiks. Bartosz Minkiewicz i Krzysztof Tkaczyk stworzyli obrazkową historię, która jest atrakcyjna graficznie i scenariuszowo, która śmieszy i która przeraża. Od premiery w 2001 roku nic się nie zestarzała i doskonale bawiłem się czytając ją w roku 2018 (nie napiszę, że po 17 latach, bo w międzyczasie zdarzało mi się brać ten komiks z półki). Wydawnictwo Kurc spisało się - reedycja nie robi może takiego wrażenia, jakie Straine: Dystrykt Galicja zrobił w dniu premiery (a było ono ogromne!), ale dwa nowe wydania podstawowe (różniące się okładkami), a zwłaszcza bogata edycja kolekcjonerka - to świetna robota.
Mój wstępniak (jeden z trzech różnych tekstów wprowadzających, jakie znalazły się w reedycji), opatrzony został poniższym portretem autorstwa Krzysztofa Tkaczyka.
Bardzo dziękuję Krzysztofowi za zaproszenie do świata Straine'a (Baroszowi pośrednio oczywiście też). I tak jak napisałem we wstępie: "cieszę się z reedycji, bo może dzięki niej i dzięki pozytywnej reakcji czytelników znajdą (autorzy) w sobie trochę energii do napisania, narysowania i wydania nowych, tak samo niewiarygodnych przygód Człowieka z Brzytwą". A wszystkim polecam serdecznie sięgnięcie po Straine'a. Bardzo dobrze się czyta.
A tak prezentują się: pierwsze wydanie Straine: Dystrykt Galicja (2001) oraz Arena Komiks ze Strainem na okładce i odcinkiem Pompkoszpagaty w środku (2002).