wtorek, 5 stycznia 2016

Muzyczne rozkosze #25: The Best Of 2015


Bez zbytniego gadulstwa o tym, że ukazuje się dużo płyt i że krucho z czasem na nadążanie za nowościami i odkrywanie nowych utalentowanych - przedstawiam naście płyt, które w ubiegłym roku urzekły mnie najbardziej (czyli stałem się posiadaczem ich edycji w wersji CD). Nie da się ukryć - w większości są to uznane już marki. Nic bowiem na to nie poradzę, że oldboye są ciągle w formie. :)
Kolejność prawie bez znaczenia:

1. Waltari - You Are Waltari. Po zeszłorocznej, solowej płycie Kartsy'ego, nadszedł czas na album jego macierzystej formacji. Jak zwykle - Finowie stanęli na wysokości zadania. Dostaliśmy płytę bardzo zróżnicowaną, momentami wręcz zaskakującą. Bo czyż nie jest zaskoczeniem, gdy w nasze uszy wkrada się - z jednej strony spokojna ballada zaśpiewana... po czesku, a z drugiej gitarowa rzeźnia ocierająca się o death metal. Waltari świetnie miesza style, przyprawiając rock i metal atrakcyjną elektroniką (a nawet akordeonem).

2. IamX - Metanoia. Przyznam, że krążek Chrisa Cornera - w odróżnieniu od dwóch poprzednich - spodobał mi się od pierwszego słuchania. Może dlatego, że bliżej mu do pierwszych płyt IamX - tak mi się przynajmniej wydaje. Dużo fajnej elektroniki, mniej instrumentów strunowych, melodie jakby bardziej wpadające w ucho niż te z ostatnich albumów. Przyjemnie się słucha.

3. Marsheaux - A Broken Frame. Znowu zacząłem słuchać drugiej płyty Depeche Mode! Greckie Marsheaux świetnie odświeżyło starodawny krążek chłopców z Basildon. Jest nowocześnie (ale też bez przesady), nie ma przegięć aranżacyjnych, cała płyta bardzo ładnie wchodzi w uszy. No i fajnie było usłyszeć Greczynki na żywo w warszawskiej Progresji.


4. MG - MG. Martin Gore solo i na dodatek instrumentalnie. Nadal mi się podoba, a tak o tej płycie pisałem na blogu.

5. Dave Gahan & Soulsavers - Angels & Ghosts. Z kolei ten krążek z każdym przesłuchaniem zyskuje. O solowym Gahanie pisałem na blogu wcześniej.

6. Midge Ure - Breathe Again - Live And Extended. To był jeden z najważniejszych dla mnie koncertów, na którym byłem - nie tylko w ubiegłym roku, ale w ogóle. W końcu zobaczyłem na żywo występ Midge'a Ure'a. Klasa! Ale do rzeczy - w 2015 roku Midge zagrał też serię specjalnych, akustycznych koncertów przypominających jego znakomitą płytę Breathe z 1996 roku. Pokłosiem trasy jest album Breathe Again, na którym oprócz całej, zagranej na żywo płyty Breath, znalazło się kilka przebojów w akustycznych wersjach, takich jak Fade To Grey czy Vienna. Przepiękna, klimatyczna płyta.


7. Jean-Michel Jarre - Electronica 1 - The Time Machine. Systematyczne śledzenie kariery naczelnego francuskiego specjalisty od klawiszy zakończyłem na Oxygene 7-13. Potem podobno nie było najlepiej - nie wiem, sprawdzę. Tym niemniej - sygnały o nowym krążku Jarre'a bardzo mnie zaintrygowały, zwłaszcza że ciekawie zapowiadały się anonsowane kooperacje Francuza z innymi artystami. Moim zdaniem, eksperyment łączący charakterystyczne brzmienia instrumentów Jarre'a z tym, co zaproponowali zaproszeni do współpracy muzycy i wokaliści, udał się jak najbardziej.

8. Die Krupps - V - Metal Machine Music. To jest bardzo dobra płyta. Taka, do jakich Die Krupps nas przyzwyczaiło - świetnie elektroniczna i metalowo gitarowa. Ale mam nieodparte wrażenie, że poprzedni krążek był lepszy (może dlatego, że odrobinę lżejszy w brzmieniu, nie tak agresywny kompozycyjnie).

9. Joe Satriani - Shockwave Supernova. Jak dla mnie - Satriani w formie. Melodyjnie, raz szybko, raz wolniej. Tu bardzo klasycznie, tam trochę bardziej pokombinowanie. Dobre gitarowe granie.

10. Camouflage - Greyscale. To chyba jeden z lepszych krążków Camouflage w dorobku. Porządny synthpop, jakiego wielu fanów oczekiwałoby od Depeche Mode. Na szczęście Gore i spółka nie podążają tą drogą. Synthpopowi ortodoksi mają więc Camouflage i bardzo przyzwoitą płytę Greyscale. Poza tym zespół wydaje się być w dobrej formie, co pokazał na koncercie we wspomnianej już Progresji.


11. Zbigniew Wodecki with Mitch & Mitch Orchestra and Choir - 1976: A Space Odyssey. No i coś polskiego. Nowego, ale jak wiadomo - nie tak do końca. Stare utwory Zbigniewa Wodeckiego w odświeżonych aranżacjach. Rewelacja!

12. Włodzimierz Korcz - 07 zgłoś się. Original TV Series Soundtrack. I jeszcze jeden staroć, po raz pierwszy opublikowany na kompakcie dzięki nieocenionej wytwórni GAD Records. Ścieżka dźwiękowa kultowego serialu kryminalnego. Mieszanka temp i emocji. Spośród 35 utworów najkrótszy ma 20 sekund, najdłuższy - 3 minuty i 14 sekund. Całość jest niezwykle intrygująca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz