Zgodnie z zapowiedziami wydawnictwo Egmont rozpoczęło publikowanie zbiorczych wydań serii XIII. Przedstawiać tego sensacyjnego cyklu chyba nie trzeba, wszak jest jednym z tych najbardziej znanych na rynku frankofońskim, a i w Polsce ma zacne grono wielbicieli. Za jego powstanie odpowiadają scenarzysta Jean Van Hamme i rysownik William Van Cutsem (czyli oczywiście William Vance, ale może czasem warto przypomnieć jego prawdziwe nazwisko).
W mijającym roku do naszych rąk trafiły dwa integrale XIII. Pierwszy zawiera albumy Dzień Czarnego Słońca, Tam, dokąd zmierza Indianin, Wszystkie łzy piekła oraz SPADS, natomiast drugi - Czerwony alarm, Akta Jasona Flaya, Nocą 3 sierpnia oraz Trzynastka kontra jedynka. Choć od premiery serii minęło w tym roku 40 lat - nadal jest to wciągający thriller i czyta się go z prawdziwą przyjemnością (jeśli oczywiście jest się miłośnikiem tego rodzaju fabuł). Wyjaśnienie dla tych, którzy nie wiedzą - głównym bohaterem komiksów Van Hamme'a i Vance'a jest mężczyzna, który z powodu postrzału w głowę doznał amnezji. Oczywiście postanawia dowiedzieć się, kim jest, a jedyną wskazówką jaką dysponuje jest wytatuowana na jego klatce piersiowej liczba XIII. Dość szybko dowiaduje się, że jest zamieszany w zabójstwo prezydenta USA...
Smaczkiem zbiorczych wydań jest dołożone na końcu bogato ilustrowane rysunkami Vance'a 14-stronicowe Dossier XIII, w którym Jean-Pierre Fueri opisuje kulisy powstawania serii. Ot choćby takie smaczki, jak niezadowolenie Van Hamme'a z wyglądu hełmów amerykańskich żołnierzy w albumie SPADS oraz tłumaczenie Vance'a z takiego a nie innego sposobu ich narysowania (a przy okazji możemy przekonać się o tym, jak starannie rysownik wykonywał research pracując nad XIII).
Egmontowe integrale są wierną kopią tych wydanych przez Dargaud dekadę temu z okazji 30-lecia serii. Wiemy zatem, czego możemy się w tej materii spodziewać. Czekają nas na pewno jeszcze trzy zbiorcze wydania: tom 3 z albumami 9, 10, 11 i 12; tom 4 zawierający albumy 13, 14 i 15 oraz tom 5 z albumami 16, 17, 18 (to ten narysowany przez Moebiusa) i 19. Dostaniemy zatem w całości pierwszy cykl XIII kończący się właśnie na albumie 19 zatytułowanym Ostatnia runda.
Decyzja Egmontu o publikacji wydań zbiorczych XIII to oczywiście wielka radość dla fanów serii i może sposób na przyciągnięcie nowych (oby!). Dostaliśmy do rąk elegancko wydane tomy w twardych oprawach, do których w żaden sposób nie można się przyczepić (nawet fetyszyści równych napisów na grzbietach nie mają powodów do narzekania). Ale nadal tęsknym wzrokiem będę wypatrywał polskich wydań albumów z serii XIII, które się jeszcze w naszym kraju nie ukazały. Egmoncie - pomóż! Przy okazji bardzo dziękuję wydawnictwu za egzemplarze recenzenckie.
Poprzednie wpisy dla fanów XIII: pierwszy, drugi, trzeci, czwarty, piąty i szósty.