Nie będę ukrywał, bo i nie ma czego - jestem od zawsze miłośnikiem komiksów Tadeusza Baranowskiego. Zarówno ich strony graficznej, jak i fabularnej oraz dialogowej. Miałem też ogromną przyjemność poznać zarówno Tadeusza jak i jego przewspaniałą małżonkę Anię. Dlatego dużą sprawił mi frajdę Kamil Śmiałkowski, zapraszając do udziału w nietuzinkowym przedsięwzięciu - hołdzie dla Mistrza, ale takim, jakiego dotąd w polskim komiksowie nie było.
Najlepsze kawałki z Baranowskiego ukazały się pod koniec listopada nakładem szczecińskiego Wydawnictwa Ongrys. Na okładce obok Kamila znalazł się jako współtwórca Krzysztof Tkaczyk (jeśli ktoś nie zna, to ten od Straine'a i Cyrkielni), odpowiadający za warstwę wizualną publikacji. Oczywiście w całość od początku zaangażowany był sam Tadeusz, który nie tylko dał pomysłowi błogosławieństwo, ale przygotował też smakowite ilustracje na okładkę.
Pomysł na zawartość Kawałków nie jest aż tak zaskakujący, ale rzeczywiście inny niż wszelkie dotychczasowe hołdy "ku czci". I za to wielki plus dla Kamila, który zaprosił kilkadziesiąt przeróżnych osób i namówił je do wskazania ulubionej planszy, kadru, żartu lub innego kawałka z twórczości Tadeusza. Wśród smakoszy znaleźli się ludzie popkultury (żeby wymienić Abelarda Gizę, Szymona Majewskiego, Roberta Makłowicza, Michała Rusinka, Tomasza Karolaka czy Mariusza Szczygła), ludzie świata historii obrazkowych (w tym Trust, Śledziu, Jacek Frąś, Piotr Nowacki, Bartosz Minkiewicz, Tomasz Lew Leśniak i inni) oraz znamienici przedstawiciele przeróżnych profesji (choćby Macio Moretti, Tomasz Kołodziejczak, Adam Radoń, Dariusz Jemielniak, Katarzyna Borowiecka czy Jakub Demiańczuk). Oczywiście na samym początku listy są Ania i Tadeusz. Mój tekst, w którym wspominam moment zapoznania się z Orient Menem, okraszony jest rysunkiem Roberta Trojanowskiego.
Czyta się i ogląda Kawałki z ogromną przyjemnością. Ileż tam pięknych zdań na temat komiksów i ich autora. Wpływu jaki wywarły, wspomnień, wzruszeń i ciepłych słów. Wizualnie jest świetnie! Krzysztof naprawdę postarał się, aby album chętnie brać do ręki i przyglądać się przemyślanym rozwiązaniom graficznym, kompozycjom stron czy rozkładówek. Także Ongrys stanął na wysokości zadania - publikacja prezentuje się znakomicie! I jest sympatycznym wyrazem szacunku dla artysty. Smacznej lektury!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz