piątek, 12 czerwca 2009

O mój Gorze!


Już się trochę otrząsnąłem i pozbierałem. Ależ to był koncert! Na berliński Stadion Olimpijski przyszło około 70 tys. ludzi. Z racji posiadania biletu na fan-zone stałem jakieś 12-15 metrów od sceny, więc widok miałem niezgorszy. Niemiecki porządek organizacyjny sprawił, że dotarłem tam bez najmniejszych przeszkód. Nikt się nie pchał, nikt nie zabierał kompaktowych aparatów foto (a pewnie niejeden wniósł i lustrzankę). Supporty w postaci M83 i Polarkreis 18 nie zrobiły na mnie szczególnego wrażenia. Ale ten drugi widać jest w Niemczech na topie, bo ludność miejscowa żywo reagowała na piosenki śpiewane przez odzianego w białe, obcisłe wdzianko falseta.

Depeszowskie intro zabrzmiało tuż przed 21.00. Zaczęli od In Chains. Z nowej płyty zagrali jeszcze Wrong, Hole To Feed, Come Back (ależ ten kawałek w wersji live kopie!) i Peace (ten też nabrał mocy), a Martin zaśpiewał Jezebel. Nie zabrakło koncertowych pewniaków - Walking In My Shoes (ze znakomitą projekcją z krukiem w roli głównej), I Feel You, Enjoy The Silence, Never Let Me Down Again (z tradycyjnym lasem machających rąk), A Question Of Time, In Your Room (świetne połączenie wersji albumowej z singlową) i Personal Jesus (także w odświeżonej wersji - rewelacja!). W It's No Good Gahan się machnął, więc będzie smaczek w zapisie audio koncertu (Live Here Now, tak jak przy poprzedniej trasie, wydaje z każdego występu oficjalny bootleg). Na pierwszych dwóch koncertach trasy, z nowej płyty grali jeszcze In Sympathy, ale w Berlinie zastąpili ten kawałek nieśmiertelnym Policy Of Truth. Trochę szkoda... Po za tym z głośników popłynęły (dźwięk żyleta - koncert nagłośniony niemal perfekcyjnie) Precious, A Question Of Lust (drugi z kawałków zaśpiewany przez Martina), Fly On The Windscreen, Stripped, Master & Servant (kapitalnie odświeżona wersja!) oraz Strangelove (z projekcją, na której jedna pani drugiej pani... ssie palec u nogi - wiem, że sporo osób jest zniesmaczonych tym filmikiem, a w Tel Avivie został on ocenzurowany. Mnie nie przeszkadza, bo niby dlaczego). Na finał chłopcy zaśpiewali w duecie Waiting For The Night. Dziewczęta ocierały łzy. W sumie 22 utwory. Na pamiątkę przywiozłem elegancki tourbook. I trochę zdjęć, acz aparat miałem nienajlepszy, więc i foty takie sobie. Do Berlina pojechałem w zorganizowanej grupie, którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiam, bo było niezwykle wesoło. Nie tracę nadziei, że DM wystąpi na tej trasie w Polandii, przynajmniej w jakiejś hali (może w nowej łódzkiej?) i jeszcze z jeden koncert zaliczę. Co serdecznie polecam nawet tym, którzy nie przepadają za DM - ich live to niezwykłe przeżycie. Popatrzcie zresztą sami:

1 komentarz: